czwartek, 30 czerwca 2011

Wakacyjne śniadanie (w duchu Montessori)

Wakacje to czas, żeby robić wszystko to na co nie mogliśmy sobie pozwolić w ciągu roku. Na co nie było czasu, bo szybko, szybko, już jesteśmy spóźnieni... Dla nas dużo czasu i brak pośpiechu (nie ma przedszkola i zajęć terapeutycznych Mikołaja) oznacza szansę na większą samodzielność. Teraz chłopcy uczą się sami przygotowywać sobie posiłki - nie, nie każę im gotować (przynajmniej na razie, he he), ale np. smarować chleb masłem. Dziś na śniadanie były kanapki z jajkiem. Trzeba było samemu posmarować sobie chleb, obrać ugotowane jajko i pokroić je krajalnicą do jajek, a potem nałożyć te rozpadające się i uciekające kawałki na kanapkę. Do tego Mikołaj nie je żółtka, więc trzeba je oddzielić a Dominik posypał sobie wszystko zieloną cebulką. Brzmi prosto? Zapewniam, że nie było... Oto migawki z dzisiejszego śniadania:

smarowanie chleba masłem



obieranie jajka...


...i krojenie
 Smacznego!

środa, 29 czerwca 2011

Cztery żywioły - woda cz.II

Oto kolejna porcja naszych zabaw z wodą. Po doświadczaniu zmysłami, przyszedł czas na eksperymenty naukowe. Jest bardzo wiele doświadczeń związanych z wodą, dla moich chłopaków wybrałam jedno z podstawowych dla maluchów, czyli: tonie-pływa.
Znów posadziłam ich po obu stronach miski, w pudełku po lodach miałam przygotowane przedmioty do eksperymentowania i taca przedzielona na pół kolorową taśmą izolacyjną, z napisami: TONIE i PŁYWA po obu stronach (do napisów użyłam papierowej taśmy malarskiej). Chłopaki na zmianę (znów ćwiczymy naprzemienność relacji!) wrzucali wybrany przedmiot do wody, ustalaliśmy czy pływa czy tonie, wycierali ręcznikiem i układali po odpowiedniej stronie tacy. To było niezwykłe doświadczenie dla mnie - patrzeć jak OBAJ są zainteresowani! Za pierwszym razem, woda trochę ich rozpraszała, zwłaszcza Mikołaj chciał się taplać i chlapać, ale gdy powtarzaliśmy eksperyment kilka dni później, był dużo bardziej skupiony na sprawdzeniu co dokładnie dzieje się z przedmiotami, które wrzucamy do wody. Na zakończenie poprosiłam, żeby każdy poszedł do pokoju i wybrał jedną zabawkę, którą wrzucimy do wody. Dominik wybrał drewniany klocek, Mikołaj dinozaura i byli zachwyceni, że obie zabawki pływały.

nasza taca po zakończonym eksperymencie

Później był czas na zabawę. Wykorzystałam pomysł Asiami stąd. Wsypałam im do miski nakrętki z butelek po mleku a między nimi była jedna z Kubusia. Co to były za okrzyki, gdy odwróciłam się po łyżki: "Mamo, mamo, spójrz, zielona zakrętka TONIE, a inne nie"! :-))) Chłopak wyławiali nakrętki z miski, a że mieli dwie różne łyżki cedzakowe, musiała być wymiana ;-) Zabawa była super, szalenie atrakcyjna i wcale nie taka łatwa, zwłaszcza, że Mikołaj ciągle mieszał wodę i zakrętki uciekały.

wyławiamy nakrętki z wody

Potem zrobiliśmy sobie pałeczki - fale. Najpierw chłopcy cięli paski z bibuły, potem pomogłam im je przykleić taśmą do pałeczek (pałeczki do chińszczyzny). Wtedy włączyłam walc "Nad pięknym, modrym Dunajem" i tańczyliśmy.

delikatne fale

i coraz szybciej wirujemy...
"Ach, jak przyjemnie kołysać się wśród fal..."

niedziela, 26 czerwca 2011

Dopasowywanie nakrętek

Ta zabawa pojawiła się w naszym domu, jakiś rok temu, ale od czasu do czasu powraca w nowej formie. Pomysł wzięłam ze strony Early Learning at home. Wystarczy uzbierać różne słoiczki, buteleczki, pojemniczki, które mają pokrywki. Rozdzielić do jednego koszyczka pojemniczki, do drugiego pokrywki i zabawa się zaczyna. Można po prostu szukać odpowiedniej zakrętki, można pokrywki losować z worka (co często robimy). W terapii dzieci z autyzmem ważne są zadania naprzemienne: losujemy zakrętki na zmianę. Kolejnym etapem może być szukanie zakrętek do określonego pojemnika, np. pokazujemy dziecku jeden słoiczek i mówimy: spróbuj znaleźć zakrętkę bez zaglądania do worka. Ilość pojemników do połączenia zależy od wieku dziecka i jego możliwości. Dla malucha można dać łatwiejsze pojemniki np. pudełko po kremie, które się zamyka a nie zakręca, pudełko po margarynie itp.
Lubię tę zabawę bo: jest tania i wszystko co potrzebne mamy już w domu; zmieniając co jakiś czas pojemniki, dodając nowe lub usuwając niektóre wciąż jest atrakcyjna; można stopniować poziom trudności odpowiednio dobierając pojemniki; doskonali spostrzeganie wzrokowe, koordynację wzrokowo-ruchową i sprawność manualną. Miłej zabawy ;-)

Pojemniki z nakrętkami




piątek, 24 czerwca 2011

Nauka czytania - samogłoski

Początkowo nie miałam zamiaru pisać o początkach nauki czytania metodą symultaniczno - sekwencyjną, bo ten etap już za nami. Zmieniłam zdanie, widząc jak wiele zainteresowania wzbudza ten temat. Dziś więc o nauce czytania samogłosek. Podstawową zasadą jest to, że nigdy (!) nie uczymy dziecka nazw poszczególnych liter. Wyjątek stanowią samogłoski. Powód jest prosty: tylko samogłoski można wypowiedzieć w izolacji tak jak brzmią w wyrazach. Składanie liter jest dużo trudniejsze od składania sylab i dla dzieci, które mają jeszcze problemy z syntezą i analizą głoskową może być niewykonalne. Spróbujcie przeczytać głośno "tyatyaryaky" lub "teateaeraka". Proste? W taki właśnie sposób czytają dzieci, które głoskują. A teraz ten sam wyraz czytany metodą sylabową: "ta ta rak". I wiemy o co chodzi ;-)  Poza tym używamy WIELKICH LITER , ponieważ ich percepcja jest łatwiejsza dla małego dziecka.
Druga zasada to kolejność, która dla każdego pracującego lekcjami trójstopniowymi będzie naturalna: 1. powtarzanie (dziecko powtarza za nami); 2. rozumienie (pokaże gdzie A?) 3. nazywanie (co to?).
I trzecia ważna rzecz: w metodzie symultaniczno - sekwencyjnej: samogłoskom i sylabom nadajemy znaczenie. Np. mamy rysunek dziecka z szeroko otwartą buzią i mówimy: "zobacz chłopiec śpiewa A", "a tutaj dziewczynka płacze E". Jeśli ktoś chce zobaczyć przykłady stron z serii "Kocham czytać" niech zajrzy na stronę Babylandii. Agnieszka pokazała kilka tutaj.
Kto chciałby się więcej dowiedzieć jak nauczyć dziecko czytać metodą sylabową niech zajrzy do serwisu sylaba.info tutaj i tutaj.
A teraz trochę tego co my robiliśmy.
Gdy zaczynaliśmy samogłoski Dominik miał 17 m-cy i prawie nie mówił, więc w naszym przypadku czytanie miało stymulować mowę i taki był główny cel. Na początku siadałam na przeciwko niego na dywanie, trzymałam pudełko w którym miałam samogłoski i po kolei je wyciągałam. Na początku kartki na których z jednej strony była napisana samogłoska a na odwrocie obrazek, który ją przedstawiał np. ziewający pan w łóżku do A, płaczący chłopiec do E etc. Pokazywałam obrazek i mówiłam "pan ziewa" odwracałam kartkę "A" oczywiście przesadnie intonując. Próbowałam tak kilka razy aż Dominik powtórzył (jak nie bardzo powtarzał to pytałam "jak ziewa pan?" i odpowiadałam "A"). Pozwalałam mu oglądać kartę jeśli chciał, po czym chowałam i pokazywałam następną w ten sam sposób. Kartki chowałam do koszulek z albumu na zdjęcia i zaklejałam z góry taśmą przezroczystą, żeby nie można ich było wyjmować.

samogłoski w koszulkach na zdjęcia

na odwrocie: ilustracje do samogłosek

Kartoniki z samogłoskami. Na zwykłych kartonikach wpisałam samogłoski. Dobrze mieć kilka zestawów w różnych kolorach - to uatrakcyjnia zajęcia, jeśli dziecko może sobie samo wybrać, który kolor dzisiaj? I na początek lepiej nie wprowadzać dziecku wszystkich samogłosek. Z maluchem można zacząć od jednej, albo od pierwszych trzech : A, U, I. Kartoniki dopasowujemy do siebie - taki sam do takiego samego, ze starszym dzieckiem można grać w memo, wyławiać sylabki z pudła pełnego kaszy lub innych ziarenek. Co kto lubi.
samogłoski

Układaliśmy puzzle piankowe. Z alfabetu, który dostał kiedyś Mikołaj wyjęłam samogłoski - super przy nauce małych dzieci, które muszą (!) działać.

piankowe samogłoski

Potem wprowadza się sekwencje samogłosek - najpierw tych samych. Np. dziewczynka tuli lalę i śpiewa: "A A A". Tu trzeba zwracać uwagę na to, aby dziecko czytało dokładnie tyle samogłosek ile jest napisanych. My dotykamy palcem każdej, którą czytamy. Chodzi o to żeby czytać dokładnie to co jest napisane, a nie zgadywać.

Następnie sekwencje samogłosek różnych. Najpierw na kartkach, tak jak pojedyncze samogłoski - tutaj wykorzystałam obrazki ze starych książeczek dla dzieci i gazetki "Dobranocny ogród". Później stosowaliśmy karty, które pokazałam już tutaj.

sekwencje samogłosek

sekwencje samogłosek na odwrocie
karty "z niespodzianką"

a ku ku!


Kolejnym etapem jest wprowadzenie sylab. Dla maluchów proponowane są wyrażenia dźwiękonaśladowcze. Ale do samogłosek warto wracać od czasu do czasu.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

czytamy sylaby - M

Oto kolejna porcja naszych zabaw z sylabami. Oczywiście, czytamy książeczkę z sylabami z serii  "Kocham czytać", ale oprócz tego robimy wiele innych zadań. W końcu ma być wesoło i ciekawie!
To nasze auta i garaże, które zrobiłam wg pomysłu Agnes z fantastycznej strony Early Learning at home.
To naprawdę atrakcyjna zabawka dla małego chłopca. Wystarczy trochę papieru (ja używam kolorowego bloku technicznego) i ewentualnie laminarka, aby przedłużyć trwałość aut.

Auta i garaże


 Zgodnie z zaleceniami prof. Cieszyńskiej zapisuję sylabki na różnych układankach, które mamy (co znacznie skraca czas przygotowania materiałów). Nakleiłam kolorowy papier samoprzylepny na klocki i... tutaj można bawić się we wszystko co wyobraźnia podpowie. My wrzucamy klocki do żyrafy (którą Mikołaj dostał na roczek!), wyciągamy dołem lub górą, budujemy wieżę, most, domki etc. Ostatnio do zabawy włączył się dinozaur, co wywoływało salwy śmiechu u Dominika. No i dało niezliczoną liczbę powtórzeń.

Sylabowa wieża

Żyrafa, która zjada sylabki


Staram się, żeby pomoce, które przygotowuję nie wymagały wielogodzinnego nakładu pracy, zwłaszcza jeśli mają posłużyć tylko kilka razy. Dlatego wykorzystuję do nauki czytania wszystko co mamy w domu. Oto kolejny przykład: naszymi sylabkami na nakrętkach karmimy baardzo głodnego krokodyla. Krokodyl  mieszka w naszym domu od dawna. Ale wciąż jest lubiany ;-)

Sylabowy żarłok

Duża liczba powtórzeń, daje szansę na sukces. Dlatego czytamy jak najwięcej. Mam nadzieję, że Dominik przestanie wciąż mieszać sylaby z P i M, i będziemy mogli przejść dalej.  Wszystkim uczącym czytać dużo radości z czytania ;-)

piątek, 17 czerwca 2011

To i owo

Od kilku tygodni, ulubioną przekąską Dominika jest gruszka. Nie byłoby w tym nic godnego uwagi, bo moje dzieci uwielbiają owoce, ale... tu nie chodzi o jedzenie. Największą frajdą jest to, że mama podaje obraną gruszkę, pokrojoną w paski, deskę do krojenia, nóż (taki z ząbkami), miseczkę i widelec i cała reszta należy do Dominika. Kroi gruszkę, wrzuca do miseczki (średnio co drugi kawałek ląduje w buzi) a na koniec zajada widelcem. Ach, jak on to lubi!

Dominik i gruszka
 
Kolejną pasją Dominika jest wycinanie. Przygotowuję mu paski na których: naklejam naklejki, przybijam pieczątki, rysuję proste obrazki lub dziurkuję wzorkowanym dziurkaczem i on tnie pomiędzy tym. Na początku, paseczki były wąskie, takie na jedno ciachnięcie. Teraz z kartki A4 położonej poziomo mamy cztery paski. Na tym zdjęciu połączyłam wycinanie z czytaniem - Dominik odcina sylabki.

Odcinanie sylab

 A to zadanie dla Mikołaja. Malutkie pojemniczki po farbkach, które otwierają się w taki sposób jak portmonetki. Zadanie polega na otwarciu pojemnika i schowaniu do środka, kamyczka. To zadanie jest naprawdę trudne - pojemniczki są małe, trzeba siły i precyzji żeby je otworzyć.

otwórz i zamknij

Na razie tyle naszych zabaw - cały czas bawimy się wodą, ale o tym napiszę gdy skończymy. Miłej zabawy dla wszystkich ;-)

wtorek, 14 czerwca 2011

Cztery żywioły - woda cz.I

W naszym domowym przedszkolu, wszystkie zajęcia obracały się wokół aktualnych celów terapii Mikołaja i jego zainteresowań. Ponieważ on nie podążał za tym co mu proponowaliśmy, my podążaliśmy za nim, starając się jak najbardziej poszerzyć dany temat i wykorzystać dla naszych celów (np. przygotowywałam mu pomoce do nielubianych przez niego zajęć wykorzystując obrazki z bajek, które uwielbiał). Nasz syn jednak rośnie i zmienia się, i uświadomiłam sobie, że teraz ja mogę wymyślić czym będziemy się zajmować! Postanowiłam zacząć od zabaw z czterema żywiołami - trochę doświadczeń, nieco wiedzy, dużo stymulacji sensorycznej i jeszcze więcej zabawy. Na pierwszy ogień poszła woda ;-)
Najpierw nalałam wodę do miski, posadziłam chłopaków po dwóch stronach i obserwowaliśmy jak właściwie wygląda woda. Jaki ma kolor? (Mikołaj powiedział, że niebieski a Dominik, że biały (?)) Potem zamykali oczy a ja polewałam im dłonie. Chciałam, żeby mieli zamknięte oczy, aby mogli skoncentrować się  na doznaniach płynących z ręki, ale trudno im było wytrzymać i co chwilę otwierali oczy. (Muszę uszyć opaski na oczy!) Do tej zabawy użyłam: kroplomierza, dużej strzykawki, kubeczka i konewki. To było super zadanie! Na koniec wróciliśmy do niego jeszcze raz i chłopcy doświadczali sami. Fantastyczne zadanie uczące współpracy (polewali sobie dłonie na wzajem) i czekania na swoją kolej. Ja tylko pilnowałam, żeby nie przerodziło się w zwykłe chlapanie wodą - okazji do tego mają na prawdę wiele.

Mikołaj polewa dłoń Dominika



Dominik "odwdzięcza się" przy pomocy strzykawki



Potem eksperymentowaliśmy z temperaturą wody. W jednym kubku mieliśmy gorącą wodę, w drugim zimną. Zawartość obu kubków wlaliśmy do miski i okazało się, że woda jest ciepła! Tłumaczyłam chłopakom, że to samo dzieje się, gdy odkręcamy wodę w kranie. Mam nadzieję, że już będą wiedzieli co zrobić, żeby się nie poparzyć przy myciu rąk!

Obserwowaliśmy też jak woda zmienia stany skupienia. Podgrzałam wodę na patelni, żeby parowała, przystawiliśmy lusterko i chłopcy zdziwieni zobaczyli, że para zmieniła się w kropelki wody! Wstawiliśmy też trochę wody do zamrażalnika, mimo że obaj już wiedzą, że z wody zrobi się lód (z lodem, śniegiem, topnieniem i zamarzaniem eksperymentowaliśmy w zimie).

Na zakończenie, jak w prawdziwym przedszkolu była ekspresja. Tym razem ruchowa ;-) Zabawa powszechnie znana i pasująca do prawie każdego tematu. Rozłożyłam na podłodze okrągłe podkładki (takie z Ikei, oryginalnie służące do nakrywanie stołu, ale w naszym domu spełniają wszystkie funkcje poza tymi założonymi przez producenta), które były chmurkami. Chłopcy byli kropelkami deszczu które mogły biegać i tańczyć, dopóki grałam na dzwoneczkach. Gdy usłyszeli bębenek mieli szybko uciekać do chmurek. Żeby zabawa miała koniec, po kolei chowaliśmy nasze chmurki, a gdy została jedna - dwie kropelki wskakiwały razem do jednej! Zabawa była fantastyczna!!! Oczywiście musieliśmy się zmieniać rolami więc ja też mogłam być kropelką ;-)

Mikołaj jako tańcząca kropelka ;-)


Na razie tyle nam się udało zrobić, ale mam jeszcze w planach inne zabawy związane z wodą. Mam nadzieję, że to będzie równie cudowny czas co dzisiaj.

piątek, 10 czerwca 2011

Pojemnik sensoryczny - łąka

Ponieważ "plac zabaw dla dinozaurów" był w naszym domu już od kilku tygodni, naturalnym stało się, że przestał być tak atrakcyjny jak na początku. Mimo iż faza na dinozaury trwa w najlepsze, postanowiłam trochę urozmaicić zabawy moich chłopaków (zwłaszcza Mikołaja). Nasze tematy do zajęć zazwyczaj wypływają z zainteresowań Mikołaja a te z kolei wynikają z bajek jakie ogląda. Ostatnio włączyliśmy bajkę o Pani Pajączkowej i w naszym domu zakrólowały owady (i inne robaki;-)). Tak powstał pojemnik sensoryczny - łąka.
Jako, że trochę mnie już zmęczyło nieustające znajdowanie ryżu w mieszkaniu, teraz nie ma w pojemniku materiałów sypkich. Oto co jest:
  • na spodzie "trawka" kupiona w castoramie w dziale dywanów
  • boki oklejone różnej długości paskami z bibuły
  • liście z filcu (jeden przykleiłam tak żeby tworzył daszek)
  • kwiatki z filcu oraz z drucików kreatywnych
  • plastikowe motylki
  • jeden plastikowy robal (dołączony kiedyś do jakiejś gazety dla dzieci)
  • dwie malutkie, drewniane biedronki
  • tunel z rolki po papierze toaletowym
  • mały dzwoneczek
  • dwa kółka z puzzli piankowych
  • kilka ładnych kamyków
  • cztery "robalki", które zrobiłam (czyli pomponiki z naklejonymi oczkami)

    nasza łąka
     
    Łąka okazała się hitem, nawet brak sypkich materiałów w niczym nie przeszkadzał. A po zabawie układaliśmy trzyczęściowe karty z różnymi owadami. W końcu jakaś odmiana!

    wtorek, 7 czerwca 2011

    Sylabowe gry

    Po tygodniowej przerwie "dniodzieckowo" - urodzinowej wróciliśmy do naszych zajęć.
    W metodzie symultaniczno - sekwencyjnej wprowadza się sylaby parami, które są możliwie najbardziej zróżnicowane w wyglądzie, ale równocześnie najłatwiejsze w artykulacji. Już od dłuższego czasu ćwiczymy z Dominikiem sylaby ze spółgłoskami: p, m, b, l, ale niestety wciąż je myli. Dlatego postanowiłam zrobić mały krok do tyłu i teraz ćwiczymy tylko sylaby ze spółgłoską p. Zrobiłam dla niego prostą grę, która była dzisiejszym hitem! Wciąż trudno mi uwierzyć, że tak mu się podobała... Przygotowałam dwie plansze, na których wpisałam sylaby (różne kolory są po prostu dla urozmaicenia) i do tego kostka. Kostka powstała z pudełka po kremie do twarzy, oklejonego papierową taśmą malarską i na to przyklejonych kartek z sylabami. Rzucaliśmy kostką na zmianę i zasłanialiśmy wylosowane sylaby żetonami (zakrętki z butelek po mleku). Wygrywał ten, kto pierwszy zasłonił swoje sylaby. Gra jest naprawdę prosta i to niesamowite jak bardzo spodobała się Dominikowi. Graliśmy zamieniając się kolorami plansz i żetonów. Super zabawa - szkoda, że nie wpadłam na to gdy Mikołaj miał trzy lata - takie świetne zadanie na naprzemienność.

    gra w sylaby


    Ponieważ Dominik uwielbia robić zadania jak jego starszy brat, przygotowuję mu "karty pracy". Znów bardzo proste, szybkie w przygotowaniu i można je przypiąć na lodówce, żeby tata zobaczył gdy wróci z pracy ;-). Te zadania mają jeszcze jedną ważną dla mnie cechę: przy jednej okazji ćwiczymy kilka rzeczy: czytanie, koordynację wzrokowo - ruchową i sprawność manualną.

    łączymy kropelki w pary

    połącz takie same sylaby


    Staram się wykorzystywać różne układanki i zabawki, które już mamy do nauki czytania. Tutaj sylaby naklejone na kubeczkach z Ikei. Kolejne zadanie, które pozwala na wiele powtórzeń bez nudy. Z kubeczków można budować wieżę (rakietę), gniazdko, można złożone kubeczki zdejmować po jednym, układać szeregi od największego do najmniejszego i za każdym razem czytać sylabki.

    sylabowe kubeczki


    Wracamy też do czytania wyrażeń dźwiękonaśladowczych -  to jest zadanie o które Dominik codziennie prosi. Z jednej strony są ilustracje zwierząt, z drugiej odgłos, który wydają. Dominik dokłada figurki zwierząt do podpisów, po czym odwraca karty żeby sprawdzić czy dobrze wybrał. Obrazki pochodzą z pierwszej części zestawu do nauki czytania "Moje sylabki", ale można wykorzystać dowolne ilustracje.

    wyrażenia dźwiękonaśladowcze



    A tu sekwencje samogłosek. Przygotowałam kilka takich kart gdy Mikołaj uczył się czytać - wykorzystałam ilustracje z gazetek dla dzieci. Układ liter przygotowuje już do czytania książek. Dominik ma samogłoski opanowane do perfekcji, ale czasem wracamy właśnie do takich sekwencji.

    sekwencje samogłosek
    To na razie tyle, chociaż jeszcze nie koniec...

    poniedziałek, 6 czerwca 2011

    Zabawa tematyczna - piekarnia

    Każdy rodzic/terapeuta dziecka ze spektrum autyzmu, wie jak ważną część terapii stanowi nauka zabawy. My jesteśmy między innymi na etapie zabaw tematycznych wg scenariusza. Zabawa w piekarnię pojawiła się w naszym domu już jakiś czas temu, dziś jednak Dominik przypomniał sobie o niej, więc mamy wielki powrót.
    Najpierw czytaliśmy książeczkę pt. "Miś Bruno kupuje chleb". Potem bawiliśmy się figurkami misiów odtwarzając treść książeczki. Następnie poszliśmy do piekarni (chodzimy bardzo często, ale wtedy nagle Mikołaj odkrył ją na nowo;-)), żeby naprawdę kupić chleb. W końcu przygotowaliśmy z masy solnej chleby, bułki, obwarzanki, rogaliki etc. i mogliśmy otworzyć własną piekarnię. Wystarczyły dwa taborety jako lada, pieczywo ułożone na styropianowej tacce, papierowe torebki (szary papier poskładałam i zszyłam zszywaczem) no i oczywiście portfele z pieniędzmi.

    nasza piekarnia



    Zabawa wychodziła nam świetnie - zwłaszcza na początku Mikołaj przejawiał wielkie zaangażowanie. Mogliśmy ćwiczyć: udawanie, wcielanie się w role, naprzemienność, budowanie prawidłowych zdań, ćwiczenie dialogów, stosowanie zwrotów grzecznościowych, umiejętność czekania na swoją kolej, liczenie no i jest to świetny trening relacji społecznych. Tyle rzeczy w czasie jednej zabawy! Polecam!