poniedziałek, 26 września 2011

Morskie zabawy

Część minionych wakacji mieliśmy przyjemność spędzić w gorącym, bułgarskim słońcu. Całe dnie spędzaliśmy na plaży, gdzie chłopcy pływali, nurkowali, skakali z materaca do wody, kopali dołki w piasku, okładali się błotem, chlapali wodą - słowem: cieszyli się wakacjami. Kiedy leniwie leżałam pod parasolem, wpatrując się czarnomorskie fale, w mojej głowie roiło się od pomysłów. Oczywiście były to pomysły na morskie zabawy w domu. Ponieważ końcówka lata rozpieszczała nas w tym roku pogodą i wykorzystywaliśmy czas na spacery, morskie zabawy czekały sobie na kilka pochmurniejszych dni wrześniowych. Doczekały się.
Zaczęliśmy od obserwacji naszych wakacyjnych skarbów: muszelek, kamyków (które sami zbieraliśmy na plaży) oraz suszonego kraba, konika morskiego i rozgwiazd (kupionych w sklepiku z pamiątkami). Oglądaliśmy przez lupę, próbowaliśmy opisywać i porównywać. Kilka muszelek potłukliśmy, żeby pokazać chłopcom, co to znaczy, że są one kruche i delikatne. Dziwili się, że kamienie są całe i nic im nie szkodzi, nawet mocne tłucznie w nie  ;-)
 Zajęliśmy się też smakowaniem wody: słonej i słodkiej. To było bardzo zabawne dla dzieci, poza tym pamiętają jeszcze smak wody morskiej, której próbowali w wakacje. Na blogu Do dzieci z pasją, a konkretnie tutaj jest kilka doświadczeń, ze słoną wodą. My wykorzystaliśmy jedno z nich. Wrzuciliśmy do słodkiej wody ziemniaka i zaobserwowaliśmy, że zatonął. Potem chłopcy zaczęli wsypywać do wody sól, aż ziemniak wypłynął! Wtedy przekładali go z wody słonej do słodkiej i tak kilkanaście razy. Za każdym razem bawiło ich, że ziemniak w słonej wodzie pływa a w słodkiej tonie ;-)
 Przygotowałam, też książeczki do pisania - Mikołaj podpisywał (po kropkowanych literach) zwierzęta morskie, Dominik pisał samogłoski. Zdecydowanie teraz, Dominik wchodzi w fazę na pisanie! Kocha takie zadania. Za to Mikołajowi zapał minął ;-(
Dominik pisze samogłoski

Mikołaj podpisuje po śladzie

Odbijaliśmy też muszelki i kamyki w ciastolinie - efekt jest prześliczny! Tworzyliśmy nawet wzorki - kwiatki, kółeczka i samogłoski ;-)

muszelka w ciastolinie

Nie zabrakło też zabaw plastycznych. Wykonaliśmy rybki i rozgwiazdy z masy solnej, ozdobione makaronem a następnego dnia pomalowane farbami. Ta zabawa była świetna, chłopcy chętni do pracy i dumni z efektu końcowego. Planowałam, że wykorzystamy te zwierzątka, do zabawy w pojemniku sensorycznym (w połączeniu z niebieskim ryżem), ale chłopcy sprezentowali stworzonka Babci. Chyba będziemy musieli zrobić sobie kolejne ;-)


w czasie pracy

gotowe do pieczenia...

...i pomalowane morskie stworzonka

Dla Mikołaja przygotowałam nową wersję ćwiczenia pamięci na odległość. Tym razem miał obrazki z muszelkami przecięte na pół. Zaznaczał wybraną połówkę muszelki, po czym maszerował do pokoju, gdzie musiał znaleźć brakującą połówkę. Myślałam, że to będzie dla niego wyzwanie, ale okazało się bardzo proste. Choć bardzo mu się podobało, więc warto było ;-)

którą muszelkę wybrać teraz?
P.S. Ilustracje muszelek pochodzą z wrześniowej Nauczycielki Przedszkola.

niedziela, 18 września 2011

Czytamy globalnie wyrazy

Ostatnio jedną z ulubionych zabawek Mikołaja jest gra planszowa - Wyścig z Zygzakiem Mac Qeenem. Bardzo lubi grać w tę grę z tatą, czeka na swoją kolej, przestrzega zasad i z godnością przyjmuje gdy zdarzy mu się przegrać. Jak łatwo się domyślić, taka wspólna zabawa taty i starszego brata, jest czymś absolutnie nie do przyjęcia dla młodszego. Dominik domaga się swojego udziału w grze, mimo iż nie potrafi liczyć, nie chce przestrzegać zasad gry i płaczem połączonym z tupaniem reaguje na porażkę. Postanowiłam więc przygotować grę specjalnie dla Dominika. Oczywiście gra połączona jest z nauką czytania ;- ) Na kostce nakleiłam podpisy zabawek a na planszy są rysunki - czytamy wyraz, który wyrzucimy na kostce i przesuwamy pionek na najbliższy obrazek przedstawiający to słowo. Żeby dodać element samokontroli, przygotowałam "legendę". Jeśli Dominik ma problem z przeczytaniem wyrazu, wystarczy że odszuka taki sam wyraz jak na kostce i zajrzy pod spód gdzie ukryta jest podpowiedź-ilustracja.

gra planszowa - zabawki

"legenda" i kostka

Gra bardzo mu się podobała, graliśmy w nią kilkakrotnie aż... udało mi się wygrać. Zdenerwowany Dominik zrzucił mój pionek na podłogę i stanął z płaczem na końcu nosa. Jak ja się ucieszyłam! Problemy z przyjęciem przegranej są dla trzylatka czymś tak naturalnym i zdrowym, że dla mnie stanowią źródło ogromnej radości, bo świadczą o prawidłowym rozwoju dziecka. Większość dzieci autystycznych nie ma potrzeby rywalizacji i my też doświadczyliśmy frustracji gdy Mikołaj, poproszony grał w grę, ale było mu zupełnie obojętne kto wygrał. I to zaledwie rok temu...
Poza grą przygotowałam Dominikowi jeszcze jedną zabawę. Do styropianowych kubeczków przykleiłam kartoniki z podpisami (na odwrotnej stronie mają małe rysuneczki) a do materiałowego woreczka włożyłam małe zabawki. Na zmianę losujemy zabawki i wkładamy w odpowiednie miejsce a w razie problemów wystarczy podnieść kartonik i sprawdzić! Wspaniałe jest to, że dziecko może samo kontrolować poprawność wykonanego zadania a ja nigdy nie muszę mu mówić, że źle coś zrobiło!

gdzie lala? gdzie auto?

czwartek, 15 września 2011

A thousand sheets of paper - giveaway

Biorę udział w candy na blogu A thousand sheets of paper. Do wygrania 200 cudnych kolorowych kartek - czy nie byłoby wspaniale mieć je u siebie? Kto chce wziąć udział może jeszcze to zrobić do 23 września.

poniedziałek, 12 września 2011

Szklane kamyki i sylaby, czyli ćwiczenie pamięci w dwóch odsłonach

Ćwiczenie pamięci na odległość widziałam na filmie szkoleniowym o niemieckim przedszkolu montessoriańskim. Niestety nie pamiętam żadnych szczegółów, tylko tę konkretną zabawę. Tak mi się spodobała, że zaproponowałam ja moim chłopcom i tak im się spodobała, że musieliśmy ją powtórzyć.
Odsłona pierwsza: szklane kamyki.

szklane kamyki
 Szklane kamyki kupiłam w sklepie typu "wszystko po cztery złote". Zachwyciły mnie tym, że mają różne kształty i kolory, i do tego występują podwójnie, nadają się więc idealnie do dopasowywania. Samo dopasowywanie jest dla moich chłopców zbyt łatwe i nieciekawe, trzeba to było trochę uatrakcyjnić. W pudełeczku mieliśmy jeden zestaw kamyków, drugi identyczny zostawiłam w pokoju. Każdy miał swoją tackę styropianową, na którą kładł wybrany przez siebie kamyk, po czym wyruszał do pokoju, żeby przynieść drugi identyczny. Zabawa była super, zwłaszcza dla takich ruchliwych dzieci jak moje. Ponieważ spodobała im się bardzo, nastąpiła:
odsłona druga, czyli sylaby.

dobieranie oznaczonych sylab
  Ta wersja jest dla Dominika. Na stole w kuchni czeka pasek z sylabami i jeden szklany kamyk. Dominik wybiera sobie sylabę i oznacza ją kamykiem, po czym wędruje do pokoju szukać kółeczka z identyczną sylabą. Wersja trudniejsza od poprzedniej, ale wciąż bardzo atrakcyjna - pozwala zaspokoić dziecięcą potrzebę ruchu i samemu kontrolować poprawność wykonanego zadania. Jest to też fajne zadanie na ćwiczenie koncentracji uwagi - będę musiała wymyślić trudniejszą wersję dla Mikołaja. U nas ta zabawa na pewno się zadomowi ;-)

środa, 7 września 2011

Cztery żywioły - powietrze

Nasze zabawy z powietrzem zaczęliśmy od prostego doświadczenia. Usiedliśmy na podłodze, pokazałam chłopcom mały słoiczek i spytałam: "co to jest?" Oczywiście odpowiedzieli, że słoik, więc zapytałam ich co jest w środku. Wyglądali przeuroczo gdy z poważnymi minami zaglądali do środka i mimo iż słoiczek był przezroczysty, przykładali go do oczu jak lunetę ;-) Po dłuższych oględzinach usłyszałam, że w słoiczku nic nie ma. Wtedy włożyłam słoiczek do miski z wodą, powoli wypuszczając z niego powietrze, tak że z wody wypadały bąbelki. To było fajne odkrycie dla Mikołaja - powiedział: "o mamo, tam jest powietrze!" Obaj chłopcy mogli sami sprawdzić, czy w słoiczku było powietrze a gdy je wypuściliśmy do środka wlała się woda. Rozmawialiśmy chwilkę o tym jaki kolor ma powietrze, co robi i czy w ogóle jest nam potrzebne. Pobawiliśmy się trochę dmuchając sobie na twarze.
Potem zrobiliśmy eksperyment pt. "papier, który nie zamaka". Do szklaneczki wcisnęłam kartkę papieru, tak żeby trzymała się dna, po czym wkładałam odwróconą do góry nogami szklankę do wody, wyjmowałam i... papier był suchy! Włożyłam szklankę ponownie i odwróciłam pod wodą, były bąbelki a po wyjęciu szklanki z wody papier był mokry. Rozmawialiśmy jak to się działo, dlaczego etc. a w między czasie chłopcy po kolei samodzielnie przeprowadzali ten eksperyment.
Potem był trzeci eksperyment, który wypływa niejako z eksperymentu z wodą, o którym pisałam w tym poście. Jest to doświadczenie, które znalazłam w książce Gettmana "Basic Montessori". Najpierw wrzuciłam do wody laseczkę plasteliny i sprawdziliśmy, że tonie. Potem kilkakrotnie zmieniałam kształt, była kulka, wąż, jajo, placek i za każdym razem plastelina tonęła. Dopiero, gdy zrobiłam miseczkę, plastelina pływała. Ustaliliśmy, że ma to jakiś związek z powietrzem, które pomaga plastelinie pływać. Potem każdy wybrał sobie kawałek plasteliny i sprawdzali osobiście. Jakie było zdziwienie Mikołaja, gdy zrobił miseczkę, ona zaczęła pływać a potem ją zatopił! Musieliśmy wyjaśniać jak to się stało - ale on był naprawdę zainteresowany!

plastelinowa miseczka pływa

Mikołaj eksperymentator ;-)

Potem zabraliśmy się za malowanie przy pomocy powietrza. Chłopcy mieli dmuchać przez rurki na rozrzedzoną farbę. Pierwsze co zrobił Dominik to wciągnięcie farby do rurki. Chyba za dużo ostatnio ćwiczyliśmy przenoszenia papierków przy pomocy słomek ;-) Po wymianie rureczki, dzielnie próbował, ale uznał, że rurka tylko przeszkadza.
Prawdę powiedziawszy, nie bardzo im się to podobało. Poprosili o pędzle i malowali. Mikołaj zaskoczył mnie bo powiedział: zróbmy zielony, po czym wymieszał żółty  z niebieskim. Namalował też dla mnie kwiatek.

kwiatek Mikołajka
A gdy wyszłam z Mikołajem do łazienki, żeby mu pomóc w szorowaniu farby, Dominik postanowił zostać tygryskiem i namalował sobie na nogach prążki.
I tak nasze bardzo fajnie spędzone popołudnie, zakończyło się porządną kąpielą naszego małego Tygryska ;-)

piątek, 2 września 2011

Na nowy rok szkolny - nowy laptop (oczywiście sylabowy)

Zaczął się nowy rok szkolny. Mikołaj wyruszył do przedszkola a Dominik i ja znów mamy nasz codzienny czas tylko we dwoje. Wróciliśmy do nauki czytania, która wciąż sprawia mu tyle problemów a ja próbuję odkryć: dlaczego? Aby ułatwić, urozmaicić i odwrócić jego uwagę od czytania, zrobiłam mu laptop ze starej teczki. Przykleiłam prostokąty z kolorowego papieru samoprzylepnego i napisałam markerem sylaby z "p" i "m" a do otwieranego skrzydła przykleiłam taśmą kilka koszulek. W koszulki włożyłam kartki ze zdjęciami i podpisami, tak żeby mógł tylko odwzorowywać kolejność sylab.


Dominik i jego laptop
Jak na razie bardzo mu się spodobało, zresztą widać chyba na zdjęciu jego uśmiech. Teraz ma swojego laptopa - tak jak Tata!
Na razie w laptopie mamy tylko kilka wyrazów, bo i zestaw sylab niewielki. W przyszłości (jeśli Dominik wciąż będzie zainteresowany) po prostu przygotuje na osobnym kartonie "klawiaturę" i przymocujemy ją na obecnej.