poniedziałek, 24 września 2012

Sy, sy, sy, czyli trochę zabawy gdy dziecko sepleni

Ćwiczenia logopedyczne są strasznie nudne. Gimnastyka artykulacyjna to ciężka praca a korygowanie wady wymowy może być trudną sprawą. Czasem trzeba wymyślić coś nowego, żeby dziecko nie straciło chęci do pracy. Dziś pokazuję nasze dwie ukochane zabawy logopedyczne, które stworzyłam dla Dominika. Są proste i szybkie w przygotowaniu, ale pozwalają na manipulowanie przedmiotami, co jest szczególnie ważne dla mojego synka, który poznaje świat swoimi łapkami.

Jaja węża.
Z pisaniem sylab na jajach węża spotkałam się w jakiejś książeczce, jednak dla Dominika, patrzenie na obrazki i nazywanie ich jest po prostu nudne. Trzeba było to jakoś urozmaicić. Zrobiliśmy papierowego węża na sznurku i jego jaja z zakrętek od mleka. A potem po prostu się bawiliśmy: nazywaliśmy wężowe dzieci, układaliśmy je w gnieździe, mama tuliła je do snu etc.

mama i jej jaja
Przy okazji wykorzystaliśmy te jaja do ćwiczeń słuchowych. Mama wołała jakieś dziecko a Dominik miał wybrać odpowiednie jajo i dać do mamy. Nie taka prosta sprawa...

Walizki Sabiny i Stefana
Druga zabawa to proste dopasowywanie ubrań dla dziewczynki i chłopca, którzy wybierają się na wakacje i pakują walizki (obrazki walizek naklejone na koperty). W założeniach mieliśmy losować obrazki na zmianę, ale Dominikowi tak się spodobała ta zabawa, że wszystko robił sam. Ja zadawałam niekończące się pytania: czyje to sandały? co to? gdzie to włożysz? Dominik musiał odpowiadać: to sandały Sabiny/ spodnie Stefana etc.
Sabina, Stefan, walizki i ubrania
Dużo jeszcze pracy przed nami, ale powoli Dominik zaczyna współpracować, mam więc nadzieję, że niebawem seplenienie międzyzębowe zostanie tylko wspomnieniem.

 

sobota, 22 września 2012

Wspomnienia z wakacji

Jesień właśnie się zaczęła, ale ponieważ lato wciąż żywe w naszej pamięci - zapraszam więc do wspomnień z wakacji ;-)
plaża nad jeziorem?
 W pierwszym tygodniu września naszym tematem wiodącym były wspomnienia z wakacji. Ponieważ część wyjazdu rodzinnego spędziliśmy w uroczym zakątku Polski, chciałam przypomnieć chłopcom gdzie byliśmy i co ciekawego widzieliśmy. A widzieliśmy piękne jeziora, bagna i torfowiska, płynęliśmy spływem kajakowym po Bugu, obserwowaliśmy bociany, jaskółki brzegówki, zimorodki i czaple, szukaliśmy żółwi błotnych.... sporo tego było. Nie zabrakło też wycieczek rowerowych i długich godzin chlapania się w jeziorze. Powyjmowałam więc zdjęcia, pocztówki i mapy, które przywieźliśmy z naszych wojaży i wspominaliśmy, trenując umiejętności językowe chłopców oraz posługiwanie się mapą. Czytaliśmy książeczkę o zwierzętach żyjących na mokradłach. Wspaniały, wspólnie spędzony czas, który pozwolił nam na łagodne przejście z rytmu wakacyjnego w "szkolny". A dla zabawy, wymyśliłam że zrobimy sobie plażę nad jeziorem. Na kawałku styropianu, namalowaliśmy jezioro, piasek i trawę. Chłopcy świetnie ze sobą współpracowali - mój uśmiech rósł z każdą chwilą.

pracujemy nad wspólnym dziełem
Po wyschnięciu farby, wystarczyło wbić kilka parasolek, rozłożyć leżaki z pozaginanej tekturki i wybrać, które zabaweczki z kinder niespodzianek wybiorą się na plażę. I znowu chwila ciszy i spokoju dla mamy ;-)

jak przyjemnie ;-)
Przez moment było mi prawie tak błogo jak tym małpkom ;-)


środa, 5 września 2012

Nasz pierwszy dzień

Nadszedł ten dzień. Pierwszy dzień szkoły, w naszym przypadku szkoły domowej. Długo rozmyślałam nad tym od czego zaczniemy oficjalną naukę. Niby od dawna uczymy się w domu, ale teraz chciałam podkreślić, że kolejne dni będą się różnić od wakacyjnych. Że oczekiwana przez Mikołaja zerówka istnieje, choć rano nie trzeba pędzić do przedszkola. Ponieważ jednym z moich celów jest utrzymanie (w Dominiku) i rozbudzenie (w Mikołaju) radości z uczenia się, uznałam że pierwszy dzień musi być frajdą. Tak żeby prawem pierwszego połączenia, w głowach moich chłopców, zagościła myśl: szkoła domowa jest fajna! Gdy zadałam sobie pytanie: co najbardziej lubią moje dzieci?, mogłam odpowiedzieć tylko w jeden sposób: lody! I tak powstał temat naszego pierwszego dnia.
Zaczęliśmy od drobnych upominków na nowy rok szkolny. Każdy z chłopców dostał taką paczuszkę:

na miły początek ;-)
W środku były wesołe magnesy, ołówki i długopisy ze spidermanem oraz  cienkopisy. Paczuszki, przewiązane kolorowymi sznurówkami, wzbudziły mnóstwo radości. Dzień zaczął się przyjemnie ;-)
Ustaliliśmy też sobie zasady, jakie od tej pory będą nas obowiązywały i zapisane, podpisane zawisły w widocznym miejscu na ścianie.
Potem zajęliśmy się naszym tematem. Były zadania związane z czytaniem, pisaniem, kolorowaniem, łączeniem sylab, rozwijaniem słownictwa. Wszystko łatwe, lekkie i przyjemne.

przykładowe zadania

Chłopcy mieli za zadanie wykonać pracę plastyczną - wyciąć gałki lodów (kółka narysowane na kolorowym papierze) i przykleić je razem z wafelkiem na kartkę. Cóż... zadanie bardzo im się podobało, ale jak widać potrzebujemy ćwiczeń w wycinaniu kółeczek ;-)

z lewej:praca Dominika, z prawej: Mikołaja

Potem przygotowaliśmy sobie kolorowy lód do malowania. Zabarwioną bibułą wodę, chłopcy przelewali kroplomierzem i strzykawką do pojemników na lód.

trudniejsze niż się wydaje
Po południu, mieli świetną zabawę - choć Mikołaja bardziej niż malowanie, zainteresowało rozmakanie kartki. Przy okazji ta zabawa stanowi świetną stymulację sensoryczną i zajmuje dzieci, pozwalając mamie na gotowanie w ciszy i spokoju ;-)


Przy okazji sprawdzaliśmy jak woda zmienia stany skupienia, co wkomponowało się w nasz cykl naukowy.
Ale i tak największy entuzjazm wzbudziła nasza wyprawa do lodziarni. Chłopcy są na diecie bezmlecznej, więc nieczęsto zdarza im się taka wycieczka. Co za szczęście, że znalazłam lodziarnię, w której sprzedają sorbety! Dzięki temu rok szkolny moich synów mógł zacząć się od przyjemności ;-) Oby tak dalej!