Nadszedł ten dzień. Pierwszy dzień szkoły, w naszym przypadku szkoły domowej. Długo rozmyślałam nad tym od czego zaczniemy oficjalną naukę. Niby od dawna uczymy się w domu, ale teraz chciałam podkreślić, że kolejne dni będą się różnić od wakacyjnych. Że oczekiwana przez Mikołaja zerówka istnieje, choć rano nie trzeba pędzić do przedszkola. Ponieważ jednym z moich celów jest utrzymanie (w Dominiku) i rozbudzenie (w Mikołaju) radości z uczenia się, uznałam że pierwszy dzień musi być frajdą. Tak żeby prawem pierwszego połączenia, w głowach moich chłopców, zagościła myśl: szkoła domowa jest fajna! Gdy zadałam sobie pytanie: co najbardziej lubią moje dzieci?, mogłam odpowiedzieć tylko w jeden sposób: lody! I tak powstał temat naszego pierwszego dnia.
Zaczęliśmy od drobnych upominków na nowy rok szkolny. Każdy z chłopców dostał taką paczuszkę:
|
na miły początek ;-) |
W środku były wesołe magnesy, ołówki i długopisy ze spidermanem oraz cienkopisy. Paczuszki, przewiązane kolorowymi sznurówkami, wzbudziły mnóstwo radości. Dzień zaczął się przyjemnie ;-)
Ustaliliśmy też sobie zasady, jakie od tej pory będą nas obowiązywały i zapisane, podpisane zawisły w widocznym miejscu na ścianie.
Potem zajęliśmy się naszym tematem. Były zadania związane z czytaniem, pisaniem, kolorowaniem, łączeniem sylab, rozwijaniem słownictwa. Wszystko łatwe, lekkie i przyjemne.
|
przykładowe zadania |
Chłopcy mieli za zadanie wykonać pracę plastyczną - wyciąć gałki lodów (kółka narysowane na kolorowym papierze) i przykleić je razem z wafelkiem na kartkę. Cóż... zadanie bardzo im się podobało, ale jak widać potrzebujemy ćwiczeń w wycinaniu kółeczek ;-)
|
z lewej:praca Dominika, z prawej: Mikołaja |
Potem przygotowaliśmy sobie kolorowy lód do malowania. Zabarwioną bibułą wodę, chłopcy przelewali kroplomierzem i strzykawką do pojemników na lód.
|
trudniejsze niż się wydaje |
Po południu, mieli świetną zabawę - choć Mikołaja bardziej niż malowanie, zainteresowało rozmakanie kartki. Przy okazji ta zabawa stanowi świetną stymulację sensoryczną i zajmuje dzieci, pozwalając mamie na gotowanie w ciszy i spokoju ;-)
Przy okazji sprawdzaliśmy jak woda zmienia stany skupienia, co wkomponowało się w nasz cykl naukowy.
Ale i tak największy entuzjazm wzbudziła nasza wyprawa do lodziarni. Chłopcy są na diecie bezmlecznej, więc nieczęsto zdarza im się taka wycieczka. Co za szczęście, że znalazłam lodziarnię, w której sprzedają sorbety! Dzięki temu rok szkolny moich synów mógł zacząć się od przyjemności ;-) Oby tak dalej!