Kilkukrotnie pisałam już o tym, dlaczego uczę dzieci czytać metodą symulataniczno-sekwencyjną (sylabową). Jeśli ktoś przegapił moje tłumaczenia a chciałby zrozumieć przewagę czytania sylabami nad literami, zapraszam do Eli na
ten oto wpis.
Ponownie czytamy sylaby ze spółgłoską "p". Wracaliśmy do starych zabaw, ale wprowadziłam też sporo nowych. Moim celem jest, aby Dominik tak opanował sylaby, żeby mógł je wyrecytować "w środku nocy o północy" ;-) i żeby już nigdy nie mylił "p" z "m" (co niestety wciąż się zdarza). Oto kilka z moich ostatnich pomysłów.
O naszym pociągu już kiedyś pisałam, ale teraz korzystaliśmy z niego trochę w inny sposób. Rzucaliśmy kostką z sylabami i ładowaliśmy do wagoników wyrzuconą sylabę. Następnie cały ładunek zapisywaliśmy na paseczkach papieru i za każdym razem porównywaliśmy czy udało się w tym samym wagoniku trafić z taką samą sylabą. Ta prosta, wymyślona na poczekaniu gra z elementem niespodzianki, bardzo spodobała się Dominikowi.
|
widok z lotu ptaka |
|
porównujemy sylaby |
Absolutnym hitem Dominika była zabawa w czytanie listów dla królowej. Wzięłam autko - królową (z filmu Auta 2) a Dominik był jej sekretarzem i musiał czytać jej listy. Wystarczyło, że królowa wydawała różne okrzyki, oburzała się i cieszyła na zmianę a Dominik pękał ze śmiechu czytając. I prosił o tę zabawę raz za razem ;-)
|
Królowa i listy do przeczytania |
Jedna z pomocy z serii recykling: kartka wycięta z gazetki Auta (to było jakieś zadanie matematyczne chyba) i naklejone naklejki z sylabami. Bawimy się w wyścigi jeżdżąc po torach palcem. W trakcie "jazdy" czytamy mijane sylaby a na mecie mówimy ile sekund trwała trasa. Potem jedzie druga osoba a na końcu porównujemy kto wygrał. Przy okazji ćwiczymy porównywanie liczb: większa/mniejsza. No i jest to doskonała okazja do trenowania sytuacji, w której wygrywa ten kto ma mniej (co dla chłopców wciąż jest dziwne!).
|
kto szybciej przejedzie trasę? |
I jeszcze ćwiczenie pamięci, o którym przypomniała mi kiedyś w komentarzu Ela (autorka wspomnianego już dziś blogu
). Dominik ma przed sobą sylaby, ułożone tak jak poniżej. Zasłaniamy je i ja ze swojego identycznego zestawu pokazuję mu dwie (później trzy) sylaby. On musi je zapamiętać i gdy po kilku sekundach je odwrócę, odsłaniamy jego zestaw i pytam: "które sylaby pokazałam?" Później to ćwiczenie powtarzamy sekwencyjnie, czyli pokazuję sylaby po kolei (dwie, w późniejszym etapie trzy). Żeby uprzyjemnić to trudne i nudne zadanie, sylaby chowamy na końcu do pudełeczka w kształcie serca ;-)
Czytamy te sześć sylab i czytamy. Mi się już trochę nudzi, ale dzięki nieustającym zmianom Dominikowi wcale ;-) Kilka razy myślałam już, że czas iść dalej i wtedy nagle widząc "PE" Dominik woła "ME". Normalnie w takich chwilach ręce mi opadają ;-( ale potem biorę głęboki wdech, uśmiecham się łagodnie i wymyślam nową zabawę. W końcu chodzi o to żeby było miło ;-)
I jeszcze jedno moje okrycie, blog
Zabawy sylabowe. W sam raz dla szukających inspiracji do pracy metodą prof. Cieszyńskiej!