Ostatnio jedną z ulubionych zabawek Mikołaja jest gra planszowa - Wyścig z Zygzakiem Mac Qeenem. Bardzo lubi grać w tę grę z tatą, czeka na swoją kolej, przestrzega zasad i z godnością przyjmuje gdy zdarzy mu się przegrać. Jak łatwo się domyślić, taka wspólna zabawa taty i starszego brata, jest czymś absolutnie nie do przyjęcia dla młodszego. Dominik domaga się swojego udziału w grze, mimo iż nie potrafi liczyć, nie chce przestrzegać zasad gry i płaczem połączonym z tupaniem reaguje na porażkę. Postanowiłam więc przygotować grę specjalnie dla Dominika. Oczywiście gra połączona jest z nauką czytania ;- ) Na kostce nakleiłam podpisy zabawek a na planszy są rysunki - czytamy wyraz, który wyrzucimy na kostce i przesuwamy pionek na najbliższy obrazek przedstawiający to słowo. Żeby dodać element samokontroli, przygotowałam "legendę". Jeśli Dominik ma problem z przeczytaniem wyrazu, wystarczy że odszuka taki sam wyraz jak na kostce i zajrzy pod spód gdzie ukryta jest podpowiedź-ilustracja.
|
gra planszowa - zabawki |
|
"legenda" i kostka |
Gra bardzo mu się podobała, graliśmy w nią kilkakrotnie aż... udało mi się wygrać. Zdenerwowany Dominik zrzucił mój pionek na podłogę i stanął z płaczem na końcu nosa. Jak ja się ucieszyłam! Problemy z przyjęciem przegranej są dla trzylatka czymś tak naturalnym i zdrowym, że dla mnie stanowią źródło ogromnej radości, bo świadczą o prawidłowym rozwoju dziecka. Większość dzieci autystycznych nie ma potrzeby rywalizacji i my też doświadczyliśmy frustracji gdy Mikołaj, poproszony grał w grę, ale było mu zupełnie obojętne kto wygrał. I to zaledwie rok temu...
Poza grą przygotowałam Dominikowi jeszcze jedną zabawę. Do styropianowych kubeczków przykleiłam kartoniki z podpisami (na odwrotnej stronie mają małe rysuneczki) a do materiałowego woreczka włożyłam małe zabawki. Na zmianę losujemy zabawki i wkładamy w odpowiednie miejsce a w razie problemów wystarczy podnieść kartonik i sprawdzić! Wspaniałe jest to, że dziecko może samo kontrolować poprawność wykonanego zadania a ja nigdy nie muszę mu mówić, że źle coś zrobiło!
|
gdzie lala? gdzie auto? |
rewelacyjne te gry! muszę spróbować!
OdpowiedzUsuńsuper! chyba znow zgapie... chyba cennik dla mnie powinnas wprowadzic;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z Holandii:)
Świetny pomysł. Skorzystamy.
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie robienia gry i rozmyslam o nauce czytania. W szkole, do ktorej chodzi moj starszy syn (5 lat) ucza dzieci malych liter (i np. prace dzieci podpisuja uzywajac malych liter, nigdy duzych) - nauczycielka argumentuje ta zasade tym, ze w ksiazkach dominuja male litery i dlatego dziecku latweij bedzie sie nauczyc czytac, gdy najpierw nauczy sie malych liter. z jednej strony wydaje mi sie do logiczne, a z drugiej strony pamietam, ze i moje pokolenie zaczynalo od duzych liter, i widze, ze wsrod materialow do nauczania alfabetu dominuja jednak duze litery. ostatnio kupilam pieczatki-literki - duze litery, u Ciebie widze duze litery. W grze, ktora od Ciebie zgapiam, tez pisze duze litery, ale troche sie miotam. Czy uczac swoje dzieci czytania, swiadomie wybierasz duze litery? jaki bedzie nastepny krok do samodzielnego czytania? przepraszam, ze tak wyskakuje z tymi pytaniami, ale moj 5-latek rwie sie do nauki pisania i robi to kopiujac wyrazy z gazety. a w gazecie... litery glownie male. i tak moj syn zna ''B'', ale slowa ''bus'' nie odczyta.. stad moje wahania i rozwazania o malych i duzych literach.
OdpowiedzUsuńDziewczyny, dziękuję za Wasze komentarze. Cieszę się, że Wam się podobają nasze zabawy ;-)
OdpowiedzUsuńCzips77: my używamy wielkich liter, zawsze i konsekwentnie. Uczę moje dzieci metodą sylabową prof. Cieszyńskiej i zgodnie z nią stosujemy wielkie litery bo ich percepcja jest dla dziecka łatwiejsza niż małych liter. Czcionka, której używa się ucząc małe dzieci (albo dzieci np. z dysleksją) powinna być bez żadnych ozdobników (jak np. Arial). Profesor Cieszyńska twierdzi (a metodę stosuje już od prawie trzydziestu lat), że gdy dziecko już czyta wielkie litery i jego percepcja wzrokowa jest na odpowiednim poziomie samo dokonuje przeniesienia czytając równocześnie teksty napisane wielkimi i małymi literami, bez specjalnych ćwiczeń w tym kierunku. Ten etap jeszcze przed nami, więc nie mogę się podzielić moimi obserwacjami.
Myślę, że ważne jest stosowanie jednej metody, więc ja na Twoim miejscu chyba bym uczyła tak jak w szkole...
Mam nadzieję, że trochę pomogłam. Jakby co: pytaj dalej ;-)
Więcej na temat metody sylabowej możesz poczytać w serwisie sylaba.info
pozdrawiam
magda(c)
dziekuje serdecznie:)
OdpowiedzUsuńmoze robie blad, ale ja w domu konsekwentnie jednak duzych liter uzywam, a w szkole Tobiasz male litery poznaje. jednak w domu uczymy sie po polsku, a w szkole po holendersku i mam wrazenie, ze Tobiasz zwyczajnie oddziela te dwa swiaty. jednak troche boje sie, zeby mu nie namieszac w glowce.
ide czytac o sylabach, dziekuje za linka i rady.
Pomysły cudowne, na pewno zabawimy się podobnie, dzięki!
OdpowiedzUsuńTak, tak!Ja też uwielbiam Wasze "czytankowe" i "sylabowe" zabawy!
OdpowiedzUsuńale ekstra - zabawa z kubeczkami będzie i u nas (jak wrócę...).
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze chciałąbym się odnieść do czips77: u nas Staś przeszedł drogę odwrotną do tej, o której pisze Cieszyńska - najpierw czytał globalnie, potem poznał litery małe, szorstkie, potem też duże, potem złapał w ręce książki Cieszyńskiej i po prostu czytał. Dziś czyta PRAWIE!!:) płynnie. Z Olusiem miałam więc plan iść drogą Cieszyńskiej (poza krótkim relatywnie do Stasia okresem czytania globalnego jako maluszek), ale Oluś mylił sylabki, za to sam bardzo chętnie poznawać chciał literki. Zatem podążając za nim, pozajemy literki: małe i duże, a jednocześnie pokazuję mu sylabki (duże) i już się tak nie mylą.
Reasumując: wg mnie trzeba przede wszystkim obserwować i słuchać dzieci, one najlepiej wiedzą jak się uczyć:)
ale się rozpisałam...:)
Fajna ta Wasza gra...i jak ładnie i estetycznie przygotowana... mam pytanie odnośnie metody prof. Cieszyńskiej: w jakim wieku zaczęłaś uczyć dzieci czytać tą metodą? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKittie - metoda Cieszyńskiej jest dostosowana do poziomu malutkich dzieci. Autorka metody twierdzi, że najlepszy czas na naukę czytania to początek wieku przedszkolnego, gdy dziecko jest naturalnie zainteresowane pismem. Równocześnie podaje, że już roczne dziecko można uczyć samogłosek. Ja z Mikołajem zaczęłam gdy miał trzy lata a z Dominikiem około piętnastego miesiąca - najpierw samogłoski i wyrażenia dźwiękonaśladowcze a później sylaby.
OdpowiedzUsuńz pozdrowieniami ;-)
magda(c)
Ja korzystam z Domana i Majchrzakowej. Stosuję ją od nastu lat z dużym powodzeniem. Domana można zaczynać z niemowlakami. Dla przedszkolaków najciekawsza jest odimienna metoda Ireny Majchrzak.
OdpowiedzUsuńDaj mi rękę: znam założenia tych metod. Miałam nawet epizod z Domanem we wczesnej młodości, metoda Majchrzak też brzmiała dla mnie nieźle. Ale nic, nie jest tak dobre jak metoda Cieszyńskiej i dlatego ją stosują. Zdolność do analizy i syntezy głoskowej/literowej pojawia się u dzieci po 4 roku życia - dlatego uczenie liter maluchów nie prowadzi do nauki czytania ze zrozumieniem. Doman też ma minusy w języku polskim (fleksja?) Wybór metody nauki czytania to dla mnie temat rzeka więc może wystarczy. Jedno wiem na pewno: jak dziecko nie ma żadnych problemów rozwojowych (np. skrzyżowanej lateralizacji, dysleksji etc.) to każdą metodą się nauczy ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny i komentarz - zapraszam ponownie
pozdrawiam
magda(c)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń