środa, 25 maja 2011

Inspiracje Montessori

Nie prowadzimy edukacji metodą Montessori - brak mi do tego wiedzy i materiałów, ale staram się jak najwięcej elementów włączać w nasze codzienne zajęcia. W ostatnim tygodniu próbowaliśmy kilku zadań - nie za wiele bo pogoda zachęca do spacerów i odwiedzin na placach zabaw, ale oto co nam się udało.
Dominik sortował makaron wg kształtu - to zadanie naprawdę łatwe dla zdrowego trzylatka, ale sprawiło mu frajdę.

sortowanie makaronu


Obaj chłopcy przekładali malutką łyżeczką deserową,muszelki do formy na lód w kształcie rybek. Wkładanie muszelek było dosyć proste -  prawdziwą trudnością jest wyjąć te muszelki (są dosyć wąskie), ale chłopaki dzielnie sobie radzili.


przesypywanie łyżeczką

Dla Mikołaja zrobiłam dinozaura do przewlekania (Mikołaj najpierw powiedział, że to żółw!). Dinozaur wycięty jest z pianki kreatywnej i jest dosyć miękki, przewlekanie go jest trudniejsze niż kartonu, ale ku mojemu zdziwieniu Mikołaj poradził sobie bardzo dobrze.
 

przewlekanka

Przenoszenie barwionej wody z jednego kieliszka do drugiego przy użyciu kroplomierza (kupiłam w aptece). To fantastyczne ćwiczenie sprawności manualnej, koordynacji wzrokowo - ruchowej, koncentracji - wspaniale przygotowuje rękę do pisania. To zadanie ma jeszcze jedną, wieeelką zaletę - jest atrakcyjne. Chyba każdy rodzic dziecka ze spektrum autyzmu wie, jaką trudnością jest motywowanie naszych dzieci do wykonywania tego czego chcą od nich inni. Mikołaj ma obniżone napięcie mięśniowe (zwłaszcza w dłoniach) i to zadanie świetnie te dłonie (tę dłoń) ćwiczy ;-)



Mikołaj i kroplomierz

Robiliśmy też wiele innych zadań, ćwiczymy czytanie, malujemy, prowadzimy program terapeutyczny Mikołaja, ale o tym w następnych odcinkach.

piątek, 20 maja 2011

Wczesna nauka czytania

Tak, nasze dzieci uczą się czytać. Uważam, że wczesna umiejętność czytania to jedna z najlepszych rzeczy jakie mogę im dać. Stosujemy metodę symultaniczno-sekwencyjną, czyli w skrócie: uczymy czytać całe sylaby a nie literki. Dokładny opis metody można znaleźć w serwisie sylaba.info . Osobiście polecam ten sposób wprowadzania dziecka w świat języka pisanego. Twórczyni metody prof. Jagoda Cieszyńska wydała serię książeczek do nauki czytania dla maluchów. Książeczki można dostać tutaj. Jeżeli ktoś chce uczyć czytać malucha przy pomocy tej metody to książeczki stanowią fantastyczną bazę i przewodnik po kolejnych etapach metody (choć oczywiście nie są niezbędne - można nauczyć dziecko czytania bez nich). Mikołaj poznał już sylaby ze wszystkich książeczek - teraz pracujemy nad usprawnianiem techniki czytania. Dominik dopiero poznaje pierwsze sylaby i co najważniejsze: uwielbia to! Nauka czytania jest procesem trudnym i długotrwałym, dlatego wciąż trzeba uatrakcyjniać zadania, te same sylaby prezentować w nowy, ciekawy sposób aby nauka była zabawą, odbywała się bez wysiłku i niejako "przy okazji". Oto kilka moich ostatnich propozycji z których korzystamy z Dominikiem.
Styropianowe statki to po prostu małe kawałki styropianu i "żagle" zrobione z wykałaczek i kolorowego papieru samoprzylepnego. W czasie zabawy: czytamy nazwy na statkach gdy je po kolei wyjmujemy, czytamy sylaby na żaglach i Dominik je przymocowuje (świetne ćwiczenie sprawności manualnej i koordynacji wzrokowo - ruchowej), potem gdy ustawiamy gotowe statki na kawałku materiału, który ciągniemy, żeby statki pływały (śpiewając piosenkę o statkach). Wreszcie w porcie zdejmujemy żagle, żegnamy statki i chowamy żagle. To daje nam sześć powtórzeń przy jednej baaardzo atrakcyjnej zabawie!

Styropianowe statki




Tutaj wykorzystałam zakrętki z butelek na mleko. Gorąco polecam ich zbieranie, można ich używać  na wiele różnych sposobów. My na zmianę losujemy nasze sylabki z pudełka i dopasowujemy do sylab napisanych na pasku z kartonu.

Sylaby na nakrękach




Kolejna pomoc, która urozmaica zabawę w czytanie to "sylabowy żarłok", w naszym przypadku noo-noo z teletubisów. Zrobiłam go z pudełka zamykanego na magnes (myślę, że pudełka z bombonierek też byłyby dobre): na spodniej stronie nakleiłam ilustrację noo-noo i wycięłam wąski otwór tak żeby mógł "wciągać" kartoniki z sylabami. W czasie zabawy wołam: "noo-noo jest głodny, daj mu PE" i oczywiście wydaję różne odgłosy zjadania i mlaskania - wszystko co sprawia dziecku radość mile widziane.

otwarte pudełko




Głodny noo-noo

To na razie kilka moich pomysłów, które aktualnie są w użyciu. Wkrótce następne ;-)

środa, 18 maja 2011

Pojemnik sensoryczny (sensory tub/sensory box)

Nasi chłopcy kochają dinozaury. Zwłaszcza Mikołaj zafiksował się na tym temacie, postanowiłam wiec wykorzystać jego zainteresowania do ćwiczenia zabaw tematycznych, dialogów i stymulacji sensorycznej. Tak powstał pojemnik sensoryczny zwany w naszym domu: "placem zabaw dla dinozaurów". O pudełkach (pojemnikach) sensorycznych można przeczytać w wielu blogach, ale prawdziwą skarbnicę wiedzy na ten temat znajdziecie tu.
Nasz pojemnik jest dosyć duży: to pudło z Ikei służące do przechowywania rzeczy pod łóżkiem - jest niskie i szerokie - idealne do zabaw dla dwójki dzieci. Do środka wsypałam:
  • ryż
  • kamienie
  • patyczki z lodów
  • piórka
  • małe tekturowe tuby z gałązkami bukszpanu (jako drzewa dla roślinożerców)
  • dwa gniazdka uszyte z polaru - w jednym kamyki akrylowe jako woda, w drugim jajka z kinder niespodzianek
  • drewniana łyżeczka
Gotowy plac zabaw czeka na dinozaury

Pierwsi goście

Część zawartości zmienia się. Gdy widzę,  że któreś przedmioty raczej przeszkadzają w zabawie, wymieniam je. Dodatkowo w naszym pudle dla dinozaurów były:
  • sznurki i gumki recepturki (Mikołaj uwielbia wszystko wiązać i owijać)
  • folia aluminiowa
  • zamykany karton po jajkach jako skała
  • muszelki

W trakcie zabawy


Lista wciąż jest otwarta, co kilka dni wymyślam coś nowego, intrygującego. Muszę dbać, żeby nasze dinozaury się nie nudziły ;-)