poniedziałek, 30 września 2013

Zabawki dla niemowląt "po mojemu", czyli: czym się bawi Klara?

Zbierałam się do pisania o tego posta tak długo, że nazbierało się mnóstwo rzeczy, o których chciałabym wspomnieć (Klara rośnie, zabawki się zmieniają). Nie będę więc opisywać, czym po kolei bawiła się moja córeczka, pokażę raczej kilka migawek z jej zabaw w wieku 8-10 miesięcy. Zamiast przewodnika, niech wpis ten będzie inspiracją ;-)
Kiedy koszyki ze skarbami przestały Klarze wystarczać, szukałam dla niej zabawek, które nie bawią ogłupiając, ale pozwalają na sensowne i celowe działanie. Zaczęłam od pozbycia się całej góry "edukacyjnych" zabawek, które należały kiedyś do chłopców, a te które zdecydowałam się zostawić, pozbawiłam baterii. Wiele z tych zabawek dostarcza maleństwu zbyt intensywnych bodźców, których delikatny układ nerwowy dziecka nie jest w stanie przetworzyć. Może to być jednym z powodów nadmiernej ruchliwości i późniejszych problemów z koncentracją u dzieci a w naszym przypadku na pewno jest to powodem nadmiernej drażliwości u mamy ;-) Elektronicznym zabawkom dla niemowląt - mówimy: nie!
koszyk z piłkami wszelakimi

W książce "Montessori from the start" przeczytałam, jak ważne jest kształtowanie umiejętności koncentracji od początku życia dziecka. Zaczęłam więc zwracać na to uwagę. Nie przeszkadzałam gdy widziałam, że Klara jest czymś zajęta, nie rozpraszam jej przy jedzeniu, przewijaniu, ubieraniu. Od samego początku staram się włączyć ją w te czynności tak żeby była ich świadoma. A co z zabawkami? Przede wszystkim nie daję wszystkich naraz. Wybrałam kilka miejsc na podłodze lub nisko położonych półkach i tam kładę jej zabawki, tak żeby samodzielnie mogła po nie sięgać. Ma dwa koszyki ze skarbami, jeden w pokoju a drugi w kuchni (gdzie spędzamy sporą część dnia). Poza tym kilka rzeczy, które dają jej zajęcie na długi czas. Oto co aktualnie, znajduje się w jej zasięgu:

Nasza wersja montessoriańskiego permanence object box, (po polsku nazywa się to drewniane pudełko z kulą), w której to zabawce zakochałam się po obejrzeniu na youtubie kilku filmów tego typu. Pudełko nadaje się dla dzieci około 8 m-ca, kiedy to zaczyna się kształtować u nich zdolność rozumienia stałości przedmiotu. Chodzi o to, że gdy schowamy maluchowi np. misia pod chustką, to ono wie, że ten miś wciąż tam jest, co pokazuje podnosząc chustkę i szukając go. "Praca" z pudełkiem, wrzucanie piłeczki z góry i wyjmowanie z dołu, pomaga dziecku zrozumieć stałość przedmiotu, ćwiczy koordynację oko-ręka i daje szansę na ćwiczenie koncentracji. Nasze pudełko nie ma tacki, przez co piłeczka czasami ucieka, ale wtedy Klara ma okazję sobie poraczkować :-) Był to prezent - niespodzianka od znajomego stolarza i jest po prostu cudowne: pachnie lasem, jest gładkie i miłe w dotyku i w ogóle! A dodatkowo wydaje ciekawe odgłosy gdy w nie stukać drewnianym jajkiem lub łyżeczką. Klara ma to pudełko od dwóch miesięcy i codziennie jest w użyciu. Piłeczką jest kulka wyjęta z antyperspirantu (używamy też piłeczek pingpongowych, ale są lżejsze i nie toczą się tak dobrze).

wrzucam...
...i jest!

Druga zabawka montessoriańska to jajko w kieliszku. Serio! Drewniany kieliszek i do tego jajko dla maluchów ośmiomiesięcznych idealna zabawka. W oryginale wszystko jest z naturalnego drewna, ale ponieważ nie znalazłam nigdzie takich jajek, my mamy malowane. I też działa ;-)

Kolejnym hitem mojej córki są plastikowe misie w pojemniku - główce lego. Gdy zauważyłam, że Klara weszła w fazę wkładania wszystkiego do pojemników, wrzuciłam jej do główki misie i dałam do zabawy. Od dwóch miesięcy bawi się nimi codziennie, wyrzuca, wrzuca z powrotem, przekłada, wrzuca miśki do szuflady lub szafki. A gdy jej to wszyściutko poskładam, ona za jakiś czas zaczyna od nowa: wyrzucać, wrzucać etc. Zajmuje ją to na długi czas i fajnie popatrzeć z jakim skupieniem to robi :-) Poza tym, każdy miś jest zrobiony z jednego kawałka, więc nie ma możliwości, żeby się jakaś mała część odczepiła i została połknięta, więc misie są świetnymi gryzaczkami.

przekładam, przerzucam, przenoszę ;-)

Jest jeszcze chodzik - pchacz, który dostał dawno temu malutki Mikołaj. Od frontu znajduje się otwór do wrzucania piłeczek i Klara uwielbia się tym bawić. Piłeczki wrzuca się u góry a one spadają na dole i od nowa i jeszcze - zabawa bez końca. A ponieważ piłeczki są trzy, można dwie z nich wziąć do rączek i zrobić "stuk, stuk". W zamyśle producenta ta zabawka po każdym wrzuceniu piłeczki wydawała dźwięki, grała też melodyjki gdy pociągało się za "lusterka" po bokach. Teraz oczywiście nie gra, bo w tej kwestii jestem nieugięta i baterii nie wkładamy. Szczerze powiem, że Klara bawi się tym tak samo intensywnie i radośnie, jak przed nią chłopcy, których podobno zachęcały do wrzucania piłeczek melodyjki...
"wrzuć piłeczkę, wrzuć piłeczkę"

Kiedy Klara towarzyszy komuś w łazience, bawi się klockami magnesowymi przyczepionymi do pralki. Zdejmuje je, łączy ze sobą, rozłącza, znów przyczepia do pralki. Zabawa, która nie ma końca.

magnesy na pralce

Poza tym Klara ma jedną pandę - maskotkę (nie liczę malutkich, które znajdują się w koszykach), kosz z piłkami (jedna większa z materiału, kilka plastikowych, i dwie malutkie zrobione przeze mnie (tak!) na szydełku). Okazjonalnie dostaje do zabawy pudło z autami chłopaków lub ich pluszaki i tyle. To wszystko do czego ma dostęp (+ całe mieszkanie dostosowane do raczkującego niemowlęcia:-)) I wierzcie lub nie, ale to wystarcza. Jest radosna, spokojna i nie wygląda jakby jej czegoś brakowało.

P.S. Jest jeszcze jedna zabawka-nie zabawka, która jednak zasługuje na osobny wpis...

środa, 18 września 2013

"Mój pierwszy dzienniczek" - nasza opinia

Jakiś czas temu dostałam propozycję współpracy z wydawnictwa Wir i zostałam poproszona o zrecenzowanie "Mojego pierwszego dzienniczka". Jestem wielką fanką prowadzenia dzienniczków wydarzeń z dziećmi, wspominałam o tym tutaj, ale dotychczas pisaliśmy po prostu w zeszycie. Przyznam się, że od początku wiedziałam o wydanym niedawno "Moim pierwszym dzienniczku", ale nie kupiłam go, bo uważałam, że zeszyt wystarczy w zupełności, bo przecież to "to samo". O, jak bardzo się myliłam!
Gdy otworzyłam po raz pierwszy dzienniczek i zaczęłam go przeglądać, wpadłam w zachwyt i nie mogłam się doczekać, żeby pokazać go Mikołajowi. Dzienniczek ma 90 stron i zbudowany jest wg stałego schematu. Po otwarciu, na stronie po lewej jest króciutki dialog na wybrany temat, kilka pytań do odpowiedzi oraz miejsce do wpisania nazwy dnia (dzisiejszego oraz wczorajszego i jutrzejszego). Po prawej jest miejsce na opisanie wydarzeń z dnia oraz narysowanie rysunku, bądź wklejenie pamiątki. Na stronie sklepu wydawnictwa tutaj można zobaczyć galerię produktu i zdjęcia "wnętrza" dzienniczka.

zdjęcie stąd

Niestety, mój syn nie podzielił mojego entuzjazmu. Dzienniczek owszem przejrzał, po czym odłożył na półkę. Na moją propozycję, aby coś zapisać odpowiedział "jutro napiszę" i tak przez dwa tygodnie. Ale gdy już się przełamał i dokonał pierwszego wpisu... pokochał ten dzienniczek całym sercem! Teraz, sam wyjmuje go gdy chce coś zapisać, sam sobie czyta, odpowiada na pytania, rysuje. Uśmiech mam chyba od ucha do ucha (nie sprawdzałam), gdy patrzę jak siedzi pochylony i ze skupieniem notuje to co dla niego ważne, pytając od czasu do czasu: "mamo, a jak się to pisze?"

Mikołaj zapisuje, że zrobiłam mu włóczkowego ninję ;-)

Dla kogo dzienniczek? Dla każdego! Serio, to nie jest tylko książka dla dzieci z trudnościami, nadaje się dla każdego dziecka. Dla dzieci z problemami w komunikacji bo pozwala na ćwiczenie dialogów i odpowiedzi na pytania w zakamuflowanej formie, dziecko nie wie, że ćwiczy. Dla dzieci autystycznych bo poza ćwiczeniem komunikacji, ma szansę na przepracowywanie sytuacji społecznych - dialogi z lewej strony, mogą stanowić punkt wyjścia do treningu poszczególnych sytuacji, z którymi dziecko ma problem. Dla dzieci dwujęzycznych oraz uczących się języka polskiego jako obcego - bo daje szansę na regularne spotkanie z językiem i ćwiczenie myślenia po polsku. Dla dzieci, które uczą się pisać - bo mogą doskonalić nowo zdobywane umiejętności w atrakcyjnej formie (zwróćcie uwagę, że dzienniczek ma szeroką linię i nie jest to zeszyt do ćwiczenia kaligrafii). I wreszcie dla dzieci, którym chcemy zrobić wspaniałą pamiątkę z dzieciństwa, maluch może dyktować rodzicowi tekst do zapisania i samodzielnie rysować lub wklejać pamiątki.

Ja bardzo się cieszę, że mamy ten dzienniczek. Mikołaj pisze i rysuje codziennie a potem przegląda strony, które mu zostały do wypełnienia ;-)
Krótko mówiąc: polecam!