czwartek, 27 lutego 2014

Montessori dla niemowląt: Imbucare box DIY z pudełka

Dla oswojonych z montessoriańskimi materiałami dla niemowląt Imbucare box (nie znalazłam polskiej nazwy - sklepy używają swoich własnych tłumaczeń) to nic nowego. Dla mnie było to wielkie odkrycie: sorter bez sortowania! Kupienie gotowego, drewnianego (choćby najpiękniejszego) nie wchodziło w grę - tyle pieniędzy dla jednego dziecka, tylko na chwilę? Uznałam, że nie warto. Ale warto zrobić! Wystarczyło pudełko, klocek, nożyk i rzep samoprzylepny. Zajęło mi to kilka minut  i już Klara mogła się bawić. I uwierzcie: bawiła się naprawdę długo i często!

Imbucare box - DIY z pudełka

Pudełko można otworzyć i wyjąć klocek ze środka. W mojej wersji zamyka się na rzep:

szczegóły techniczne :-)

I jeszcze jedno: imbucare box ma różne oblicza. Jeśli ktoś jest zainteresowany zgłębieniem tematu, niech sobie wygoogla: oczopląsu można dostać od różnorodności - zarówno gotowych jak i "hołmmejdowych" pudełek :-)

P.S. Muszę jednak przyznać,  że podoba mi się wersja z pudełkiem bez dna, które wystarczy podnieść żeby wyjąć klocek, jak np. TUTAJ. Może następnym razem :-)

DOPISEK:
Pytanie Gosi czy wrzucanie piłeczki pingpongowej do rolki po ręcznikach to to samo, uświadomiłam sobie, że nie napisałam najważniejszego: po co to pudełko? Celem jest dopasowywanie kształtu to otworu (tak jak w sorterach, tylko nie sortujemy). Zaczynamy od klocka o kształcie walca, potem można  dać o podstawie trójkąta, nasz byłby następny. To jest taki etap wcześniejszy niż sortowanie. Ćwiczy koordynację wzrokowo-ruchową, koncentrację, spostrzeganie wzrokowe i... sama już nie wiem co jeszcze :-) 


niedziela, 16 lutego 2014

Nic nowego, czyli zabawa sensoryczna dla malucha

Taki niedzielny obrazek: chłopcy bawią się zgodnie w swoim pokoju. Mąż sypie mąką po kuchennych blatach szykując pizzę na obiad (tak! jadamy pizzę na obiad w niedzielę:)). A ja? No... pracy mi nie brakuje, sterta prasowania czeka, ale przecież nie dziś! Dziś jest czas na odpoczynek i zabawę, na którą w tygodniu brak czasu i cierpliwości. Siadam z Klarą na podłodze, wsypuję do miednicy kolorowy ryż, ona zaczyna się bawić. A ja? Siedzę. Obserwuję. Fotografuję. Zachwycam się. Jestem.

na początku...

...i  pod koniec zabawy :-)

P.S. Pamiętajcie, żeby takim maluszkom około roku nie dawać łyżeczki do zabawy niejadalnymi rzeczami! Ja o tym zapomniałam i musiałam wyjmować Klarze z buzi ziarenka surowego ryżu barwionego bibułą.

środa, 12 lutego 2014

"Która godzina, pyta rodzina..."

Nadszedł czas aby zapoznać Mikołaja z zegarem. Dziecko wie, że czas płynie, zmieniają się pory roku, mijają lata, miesiące, dni tygodnia, świetnie orientuje się w kalendarzu. Brakowało tylko umiejętności określania godziny. Wzięliśmy się do pracy. Najpierw w pokoju zawisł zegar na wysokości wzroku chłopców. Nazywaliśmy te godziny kiedy tylko była okazja, trochę tłumaczyłam co i jak. Kolejnym krokiem było kupienie Mikołajowi zegarka na rękę - miało go to zmotywować do określania godzin. Hmm, nie wypaliło. Mój syn z uporem maniaka przekładał zegarek na prawą rękę, udając że jest to omnitrix (takie coś co ma Ben10). Zasadnicza funkcja zegarka uległa zapomnieniu. Potem zrobiliśmy z chłopcami zegary z papieru z ruchomymi wskazówkami, ja układałam godzinę oni naśladowali, nazywali co ułożyłam, układali co nazwałam - kombinacje były różne. Pełne godziny jakoś poszły, ale... Ale! Problem polegał na tym, że nazwa godziny była dla Mikołaja abstrakcją i nic, kompletnie nic nie oznaczała. Zapraszał np. gości na obiad na 20:00, albo mówił, że wstanie rano o 17:00 etc. Tak więc... wpadłam na pomysł. Stworzyliśmy plan dnia i nocy:

doba Mikołaja

Na dużych kartkach narysowałam rubryki i wpisywaliśmy porę dnia (rano, południe etc.), godzinę, rysunek co robię o danej godzinie. Zaczęliśmy od 5 rano (wszyscy śpią), 6 rano (tata wstaje i pije kawę) etc. Obok godziny rysowałam im malutkie zegarki, na których chłopcy sami zaznaczali wskazówki. Miałam w planie rozbicie tego na kilka dni, ale chłopcy tak się wciągnęli, że zrobiliśmy wszystko za jednym razem.

doba Dominika

Na koniec zwinęłam wszystko w rulon i pokazałam im, jak godziny następują po sobie. Chciałam skleić te rulony i tak zostawić, ale chłopcy postanowili nakleić sobie na drzwiach do pokoju. Rozmawialiśmy o tym, że godzina piąta rano zawsze oznacza bardzo wczesny ranek i nie je się wtedy kolacji. Zwróciliśmy uwagę, że każda godzina występuje dwa razy w ciągu doby, ale możemy ją inaczej nazwać (np. jedenasta i dwudziesta trzecia). Poznaliśmy znaczenie nowych słów określających czas, takich jak: doba, północ czy południe.

poranek Mikołaja

popołudnie Dominika

I bardzo fajnie spędziliśmy czas. To był jeden z tych nielicznych poranków kiedy edukacja domowa wydaje się być lekka i przyjemna. Oby jak najwięcej takich chwil!


sobota, 8 lutego 2014

Powrót pod znakiem włóczki

No... chwilę mnie tu nie było. Przerwa w prowadzeniu blogu, sama się jakość zrobiła i szczerze pisząc myślałam, że już tu nie wrócę - szybko zagospodarowałam wolny czas, który zyskałam. Internet pełen jest pomysłów na zabawy i naukę z dziećmi i beze mnie uboższy wcale się nie stanie. Blogosfera mnie nie potrzebuje. Tylko wiecie co? JA jej potrzebuję. Pisząc o naszych zabawach, zaspokajałam swoją potrzebę (ogromną) mówienia o tym co robimy, o rozwoju moich dzieci, ich sukcesach i trudnościach, pomysłach na które wpadłam i które okazały się fajne. Niestety, w realnym życiu nikt nie chce tego słuchać - no bo ile można? Więc, żeby nie stać się gadającą w kółko o jednym, zanudzającą innych kurą domową, będę pisać tutaj. A chętnych do poczytania serdecznie zapraszam i witam :-)


We wrześniu kamyk z blogu Zabawy i zabawki pokazała u siebie tutorial na ninję z włóczki. Zrobiliśmy sobie takich wojowników z chłopcami ale nie zdążyłam ich wcześniej pokazać, dlatego dziś nadrabiam, dziękując kamykowi za szczegółowy instruktaż.

Mikołaj ze swoim ninją

Ninja Dominika

I specjalnie dla Jareckiej, która zrobiła świetny tutek, pokazuję dwa szydełkowe ptaszki zrobione dla moich chłopców (zabawy mieli z nimi co niemiara a w Święta zawisły na choince).


made by mama

I tak jakoś wyszedł nam powrót pod znakiem włóczki. Witajcie!