poniedziałek, 4 czerwca 2012

Domowe przedszkole Dominika - maj

Dominik ma cztery lata

Minął maj. Hura! To bardzo piękny, ale w tym roku wyjątkowo męczący dla mnie miesiąc. W naszym domowym przedszkolu trochę się działo, niestety jakoś trudno wydobyć mi to wszystko z otchłani pamięci. Dlatego pokazuję tylko to co udało mi się sfotografować i wgrać do komputera.
Moją największą radością w tym miesiącu była niespodziewana eksplozja zabaw z różową wieżą i brązowymi schodami. Pomijając początkowe zainteresowanie gdy kupiliśmy ten materiał, nigdy Dominik nie pracował z nim tak chętnie jak ostatnio. Zaczęło się od spontanicznych, samodzielnie tworzonych konstrukcji, które obserwowałam (i fotografowałam) w milczeniu.

"mamo, spójrz co zrobiłem ;-)"

"taa daam!"
Gdy wydawało się, że Dominik stracił już zainteresowanie dalszą pracą spytałam czy mogę coś zbudować. Ochoczo się zgodził, po czym gdy zobaczył co robię nie pozwolił mi skończyć wołając: "ja Ci pomogę!"

wspólna praca
I od tego się zaczęło. Tworzyliśmy rozmaite konstrukcje, po raz pierwszy mój synek zgadzał się na propozycje, które jakiś czas temu wydrukowałam dla niego.Budował wg wzoru - to była niesamowita przyjemność patrzeć jak próbował wykombinować właściwy sposób, gdy widział, że coś mu nie pasuje. Siedziałam, obserwowałam i uśmiechałam się sama do siebie.

jedna z konstrukcji Dominika
A potem zaskoczył mnie po raz kolejny! Przypomniał sobie, konstrukcję, którą budowaliśmy dawno temu, ale teraz budował sam i po raz pierwszy w trakcie samodzielnej pracy ze schodami, zwracał uwagę na grubość klocków. Do tej pory było mu to obojętne (wystarczy zerknąć na dwa pierwsze zdjęcia - nie widać tam żadnego porządku). Normalnie nie mogłam przestać się uśmiechać ;-)

"ja sam potrafię!"

Dominik jest teraz w wieku niezwykłej wrażliwości na przyrodę. Interesują go wszystkie ptaki jakie zobaczymy, robaczki, które spotkamy i każdy listek rosnący po drodze. Ponieważ od początku podstawówki szłam przez szkołę z opinią humanistki, nigdy nie pomyślałam że biologia może mnie zainteresować i uczyłam się jej aby zaliczyć klasówkę i zapomnieć. Teraz muszę nadrabiać i szybko dokształcać się w naukach przyrodniczych. I wiecie co? - strasznie to wszystko ciekawe! W ramach obserwacji i rozpoznawania drzew, zajmowaliśmy się między innymi kwiatami kasztanowca. Zrywaliśmy, obserwowaliśmy (przysięgam, pierwszy raz w życiu trzymałam w ręku kwiat kasztanowca) i malowaliśmy (tzn. chłopcy malowali). Narysowałam pisakiem łodyżki a oni palcami odbijali kwiatuszki a następnie patyczkami do uszu moczonymi w farbie różowe i żółte środki.


malowanie z natury ;-)

Moim zupełnie nieobiektywnym zdaniem wyszło super! Te prace mnie cieszą szczególnie, bo sama je wymyśliłam ;-) Za zdjęciu: praca u góry Mikołaja a u dołu Dominika.

kwiat kasztanowca na żywo i namalowany
 Bawimy się też z naszą mapą świata. Żeby urozmaicić Dominikowi przyswajanie nazw kontynentów, zrobiliśmy łódeczki ze skorupek po orzechach i pływaliśmy w podróż. Np. ja mówiłam gdzie płynie łódka a Dominik pokazywał trasę lub odwrotnie. Ważne było dla mnie wielokrotne powtarzanie nazw.

w drodze do Ameryki Północnej
Łódki zostały potem zabawką numer jeden na całe dwa dni - dopóki nie zostały zupełnie zniszczone, przez dwóch żywiołowych chłopców. Niesamowite ile mieli z nimi zajęcia - godziny zabaw a przygotowanie łódeczek zajęło nam kilka minut.

A kiedy ja zajęta jestem w kuchni, Dominik spędza czas ze mną. Rysuje, wycina, nakleja lub bawi się. Na przykład taką "tacą sensoryczną". Na plastikową tacę wsypałam trochę barwionego ryżu, dołożyłam łyżeczki, Dominik przyniósł dinozaura, plastikowe jajo i autka, i zabawa na całego. Zajęcie na min. pół godziny.


Trochę czytamy sylaby, ćwiczymy słuch fonemowy, nadal pracujemy nad rymami i dużo czasu spędzamy na zewnątrz. Obaj chłopcy nauczyli się jeździć na rowerach na dwóch kółkach, więc jak mówi Dominik: "śmigamy teraz szybko a Tata za nami biega" ;-)
I czekamy na wakacje ;-)

2 komentarze: