czwartek, 18 kwietnia 2013

Książeczki sylabowe - DIY

Dziś chciałam pokazać dwie domowej roboty książeczki do nauki czytania sylab. To nasze kolejne propozycje dla dziecka, które utrwala czytanie sylab ze spółgłoską "p".
Pierwszą książeczkę ja przygotowałam dla Dominika. Jest ona w formacie pocztówkowym i wystarczyło trochę papieru, naklejki, dziurkacz, wstążeczka plus 10 minut pracy. Ach, jaka radość na buzi mojego synka ;-)

okładka...

...i przykładowa strona

Innego dnia bawiliśmy się naszymi szorstkimi sylabami i zaproponowałam, żeby jedną z sylab przykryć kartką i odrysować leżącą kredką świecową. Robiliśmy to już kiedyś z liśćmi i innymi roślinami, ale Dominik tego nie pamiętał, więc miał niespodziankę ;-) Robiliśmy takie zagadki - chowałam pod kartką sylabę, Dominik odrysowywał kredką i czytał. Świetnie się przy tym bawiliśmy ;-)
szorstkie sylaby (papier ścierny i zalaminowane karoniki)

Gdy skończyliśmy zgadywanie mój syn powiedział: "zrobimy z tego książeczkę!" Pomogłam mu przedziurkować kartki i zawiązać wstążeczkę a on jeszcze samodzielnie ponumerował strony.


Och, z jaką dumą Dominik prezentował swoje dzieło tacie...

22 komentarze:

  1. Skorzystam z twoich doświadczeń, bo książeczka pomocna i dobra zabawa.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miłej zabawy, mam nadzieję, że Wam się spodoba ;-)

      Usuń
  2. Fajny efekt z tymi szorstkimi:) Też bym takie chciała, ale mi się nie chce;) Za leniwa jestem...
    A książeczkę zrobię Gabryńce może jutro:) Niech dziecię czyta:) Myślałam o tym wcześniej, ale nie miałam do końca pomysłu, jak ją ładnie połączyć, a tu proszę:) wystarczy wstążeczka (a Gabi lubi wstążeczki, szczególnie różowe;))!
    A wasza książeczka jest z papieru rysunkowego, czy technicznego?

    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, to były kartki z bloku rysunkowego. Łatwiej się zginają a dla jednego dziecka nie muszą być trwalsze.
      A kolor - ważna rzecz! Jak widać Dominik lubi pomarańczowy ;-)

      Usuń
  3. Ja mam właśnie zamiar połączyć taką książczkę z dzienniczkiem, jaki proponuje Ela Ławczys. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Muszę poszukać jakieś wycinki, do recyklingu. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, dzienniczki... ja przymierzam się do reaktywacji, może Twój przykład podziała mobilizująco ;-)

      Usuń
    2. Oj, jak ja wroce do rzeczywistosci to Was zmotywuje!!!!

      Usuń
    3. zabrzmiało groźnie...;-)

      Usuń
  4. Książek w domu nigdy za wiele a już wykonanych samemu tym bardziej. Duma DOminika w pełni zasłużona :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrych lasche, dobrych (!) książek nigdy za wiele ;-) ale nasze z pewnością mieszczą się w tej kategorii ;-))

      Usuń
  5. Z wielką przyjemnością ogłaszam, że nominowałam Cię do Liebster Blog!
    http://strong-mamong.blogspot.com/2013/04/liebster-blog.html
    zapraszam do zabawy i pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacja! Madziu, a mam pytanie. Czy korzystacie z zeszytów pani Cieszyńskiej?
    Chciałabym zacząć i zastanawiam się czy robić materiały samemu czy kupić już gotowy zestaw. Na pewno jest cenny i atrakcyjny, ale zastanawiam czy mogę zacząć bez niego. Z góry dziękuję za podpowiedź.
    Pozdrawiamy,
    Kosiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że możesz zacząć bez niego! Książeczki są wspaniałe i polecam jeśli chcecie uczyć tą metodą, ale nie są niezbędne. Można nauczyć dziecko czytać bez nich, zresztą sama prof. Cieszyńska robiła to przez wiele lat ;-) Jednak gdy kupisz zestaw to jest tam dołączony poradnik jak uczyć czytać, ale chyba można go też kupić osobno. Na początek samogłoski a potem sylaby otwarte i równolegle kilka wyrazów globalnie (żeby móc w miarę szybo tworzyć zdania)
      pozdrawiam i w razie pytań pisz ;-)

      Usuń
    2. Dziękuję :) Będziemy próbować.
      Na razie poszły w ruch klocki z samogłoskami. Wszystkie je już Staś rozpoznaje i wymawia.
      Ale gdy np. pokazałam Stasiowi literkę "m" oczywiście przeczytał "my" - czyli widać efekt wcześńiejszego uczenia się samych liter.. Taaa.
      A materiały Cieszyńskiej w sprzyjającym finansowo czasie dokupię.

      Usuń
    3. A tak tylko dopowiem, że książeczki mają szczególną wartość dla dzieci (przynajmniej dla mojej małej). Gabi musi je mieć w jednym, specjalnym miejscu i otacza je szczególną opieką, uważa, żeby nic im się nie stało. I do tego bardzo lubi je czytać:)

      A właśnie ze względu na koszt my kupujemy książeczki pojedynczo:) Nauka długo trwa, to i wydatki jakoś się rozkładają:)

      Powodzenia z czytaniem życzę:)
      pozdrawiam
      Ania

      Usuń
  7. Witam! Jeśli chodzi o małe książeczki, to maje dzieciaki same zrobiły ich kilka. Starsza siostra zrobiła np książeczkę z alfabetem (literka + obrazek) dla młodszego brata. Są też książeczki, które Jasiek zrobił sam: np cyfry w trzech językach, lub też kolejna książeczka z alfabetem, ale tym razem z naklejkami przedstawiającymi rzeczy zaczynające się na daną literę. Dzieciaki często wracały do tych własnoręcznie wykonanych książeczek. Jest to super zabawa i nauka jednocześnie.
    Pozdrawiam i gratuluję wspaniałych pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Doroto, odwiedziłam Twój blog - ależ macie ciekawe, wielokulturowe życie!
      A robienie książeczek ma jakąś moc chyba, bo u nas wciąż powstają nowe. Głównie albumy Angry Birds, Star Wars lub Spider-man (to te tworzone samodzielnie). Ja podsuwam bardziej "naukowe" tematy ;-)
      pozdrawiam i zapraszam ponownie ;-)

      Usuń
  8. Pani Magdo, gratuluję wspaniałego bloga, pełnego baaardzo inspirujących wskazówek i pomysłów! Zajmuję się nauką czytania maluchów zawodowo, myślę, że wykorzystam niektóre pomoce, jakie znalazłam u Pani :) Pozdrawiam, Justyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i "odpozdrawiam" serdecznie ;-)

      Usuń