środa, 7 września 2011

Cztery żywioły - powietrze

Nasze zabawy z powietrzem zaczęliśmy od prostego doświadczenia. Usiedliśmy na podłodze, pokazałam chłopcom mały słoiczek i spytałam: "co to jest?" Oczywiście odpowiedzieli, że słoik, więc zapytałam ich co jest w środku. Wyglądali przeuroczo gdy z poważnymi minami zaglądali do środka i mimo iż słoiczek był przezroczysty, przykładali go do oczu jak lunetę ;-) Po dłuższych oględzinach usłyszałam, że w słoiczku nic nie ma. Wtedy włożyłam słoiczek do miski z wodą, powoli wypuszczając z niego powietrze, tak że z wody wypadały bąbelki. To było fajne odkrycie dla Mikołaja - powiedział: "o mamo, tam jest powietrze!" Obaj chłopcy mogli sami sprawdzić, czy w słoiczku było powietrze a gdy je wypuściliśmy do środka wlała się woda. Rozmawialiśmy chwilkę o tym jaki kolor ma powietrze, co robi i czy w ogóle jest nam potrzebne. Pobawiliśmy się trochę dmuchając sobie na twarze.
Potem zrobiliśmy eksperyment pt. "papier, który nie zamaka". Do szklaneczki wcisnęłam kartkę papieru, tak żeby trzymała się dna, po czym wkładałam odwróconą do góry nogami szklankę do wody, wyjmowałam i... papier był suchy! Włożyłam szklankę ponownie i odwróciłam pod wodą, były bąbelki a po wyjęciu szklanki z wody papier był mokry. Rozmawialiśmy jak to się działo, dlaczego etc. a w między czasie chłopcy po kolei samodzielnie przeprowadzali ten eksperyment.
Potem był trzeci eksperyment, który wypływa niejako z eksperymentu z wodą, o którym pisałam w tym poście. Jest to doświadczenie, które znalazłam w książce Gettmana "Basic Montessori". Najpierw wrzuciłam do wody laseczkę plasteliny i sprawdziliśmy, że tonie. Potem kilkakrotnie zmieniałam kształt, była kulka, wąż, jajo, placek i za każdym razem plastelina tonęła. Dopiero, gdy zrobiłam miseczkę, plastelina pływała. Ustaliliśmy, że ma to jakiś związek z powietrzem, które pomaga plastelinie pływać. Potem każdy wybrał sobie kawałek plasteliny i sprawdzali osobiście. Jakie było zdziwienie Mikołaja, gdy zrobił miseczkę, ona zaczęła pływać a potem ją zatopił! Musieliśmy wyjaśniać jak to się stało - ale on był naprawdę zainteresowany!

plastelinowa miseczka pływa

Mikołaj eksperymentator ;-)

Potem zabraliśmy się za malowanie przy pomocy powietrza. Chłopcy mieli dmuchać przez rurki na rozrzedzoną farbę. Pierwsze co zrobił Dominik to wciągnięcie farby do rurki. Chyba za dużo ostatnio ćwiczyliśmy przenoszenia papierków przy pomocy słomek ;-) Po wymianie rureczki, dzielnie próbował, ale uznał, że rurka tylko przeszkadza.
Prawdę powiedziawszy, nie bardzo im się to podobało. Poprosili o pędzle i malowali. Mikołaj zaskoczył mnie bo powiedział: zróbmy zielony, po czym wymieszał żółty  z niebieskim. Namalował też dla mnie kwiatek.

kwiatek Mikołajka
A gdy wyszłam z Mikołajem do łazienki, żeby mu pomóc w szorowaniu farby, Dominik postanowił zostać tygryskiem i namalował sobie na nogach prążki.
I tak nasze bardzo fajnie spędzone popołudnie, zakończyło się porządną kąpielą naszego małego Tygryska ;-)

2 komentarze: