Do jednej miednicy nalałam ciepłą wodę, do drugiej chłodną. Chłopcy wchodzili do wody, doświadczali, nazywali i śmiali się radośnie. Próbowali nawet stania jedną nogą w ciepłej wodzie i drugą w chłodnej.
doświadczamy temperatury wody |
Potem wytarli stopy i zaprosiłam ich do naszej ścieżki sensorycznej. Złożona była z: sztucznej trawki, ochraniacza do łóżeczka dla niemowląt (jeszcze Mikołaja), foli z bąbelkami i styropianu.
gotowa ścieżka |
Chłopcy chodzili po różnych fakturach (prosiłam, żeby starali się chodzić wolniutko i malutkimi kroczkami), szurali i skakali. Na styropianie prosiłam każdego z nich, żeby spróbował zrobić się taki ciężki aż w podłożu zrobi się dziura. Bardzo się starali ;-) I wiecie co? Mikołaj zrobił wgniecenia swoich stóp!
miękko, gładko... |
...i szorstko |
Zabawa była wspaniała i była to jedna z tych zabaw, które nie tylko dają radość ona po prostu uszczęśliwiła Mikołaja! Następnym razem dołożymy jeszcze chodzenie z zamkniętymi oczami - dziś chłopcy byli zbyt rozemocjonowani.
Na zakończenie zaproponowałam im zabawę w przenoszenie żołędzi palcami stóp, którą przypomniałam sobie ostatnio dzięki temu wpisowi. Na szczęście miałam zachomikowanie żołędzie ;-) To była niesamowita radość patrzeć jak chętnie Mikołaj przekładał żołędzie stopami - widać było, że sprawia mu to niesłychaną przyjemność. Dominik początkowo miał trudności, ale po kilku próbach "załapał" o co chodzi.
A ja już planuję modyfikacje obu tych zabaw. W końcu jeszcze trochę czasu minie zanim wychodząc z domu, po prostu pójdę boso...
Wzruszyłam się ;-) Ten post jest wspaniałym świadectwem matczynej miłości ;-) Madziu jesteś wielka, a Twoi chłopcy wspaniali ;-)
OdpowiedzUsuńA Mikołaja rozumiem doskonale, też lubię latem zdjąć buty i iść boso ;-)
wiesz, przyznam, że ja mam podobnie jak Mikołaj (i Ewa:)), jak tylko siądę na krawędzi piaskownicy, zaraz mam ochotę zdjąć buty i połazić w niej boso... nie robiłam tego na publicznych placach zabaw, bo "co ludzie powiedzą", ale tu na wsi, jak było ciepło to całe dnie biegałam boso, moje dzieci też:) A ostatnio łazimy też po lodzie - wystawiamy miski z wodą na dwór, potem młotkami rozwalamy lód, przesypujemy w łazience pod prysznicem (na ręcznikach, żeby było bezpieczniej:)) i łazimy boso (wszyscy oczywiście) opowiadając sobie, jaki jest lód. Ale muszę do tego dołączyć miskę z ciepłą wodą - fajny pomysł, już się nie mogę doczekać:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za te wszystkie informacje wspaniałej Mamy i Super dzieciaków.Uczę się od Ciebie wielu działań,wykorzystuję w pracy niani.Przypomniałam sobie spacery mojego syna,w najbardziej zatłoczonym miejscu zdejmował buty i mówił"boso ".
OdpowiedzUsuńSuper pomysły!
OdpowiedzUsuńChodzenie boso jest super :)
Ja się do ścieżki sensorycznej już od dawna przymierzam to może w końcu się zmobilizuję dzięki Tobie. I pomysł z miskami - super :)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł!:)
OdpowiedzUsuńEwo - mnie wzruszył Twój komentarz. Nasza codzienność jest raczej zwyczajna - jak każda mama szukam tego co najlepsze dla moich dzieci ;-)
OdpowiedzUsuńK. - pomysł z lodem jest rewelacyjny i myślę, że wypróbujemy ;-)
Nianiu Dzidzio, Aniu, adriano, Edyto : dziękuję za Wasze komentarze i za wizytę u mnie ;-) cieszę się, że podobają Wam się nasze zabawy
pozdrawiam Was wszystkie bardzo serdecznie ;-)
magda(c)
Jesli chodzi o chodzenie boso, to tutaj wszystkie dzieci biegaja po placu zabaw - i okolicach - na bosaka :) A sciezke sensoryczna wciele w zycie jak tylko dojda nasze woreczki z grochem. Wiosenne pozdrowienia (tutaj juz wiosna... :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100% z Ewą :) Podglądam Waszego bloga od jakiegoś czasu i myślę, że w pracę ze swoimi chłopcami wkładasz oprócz pomysłu i kreatywności przede wszystkim dużo serca :) a co do ścieżki sensorycznej i chodzenia boso, aż chce się powiedzieć: mała rzecz a cieszy! nie tylko dzieci ;)
OdpowiedzUsuń