niedziela, 16 października 2011

Cztery żywioły - ogień!

Nadszedł czas na ostatni z żywiołów - ogień. Muszę przyznać, że zabawy z ogniem były zdecydowanie najfajniejsze - chłopcy przyzwyczaili się do naszych wspólnych zadań w trójkę a do tego ogień jest taki atrakcyjny.
Zaczęliśmy jak zawsze od obserwacji. Posadziłam chłopaków na podłodze w ciemnym przedpokoju, poprosiłam żeby zamknęli oczy i wniosłam zapaloną świecę. Ile było ochów i achów gdy ją zobaczyli ;-) Chwilę porozmawialiśmy o tym jaki jest ogień (uparcie poszerzamy słownictwo Mikołaja - tym razem skupiliśmy się na przymiotnikach), obserwowaliśmy a Dominik doświadczył nawet osobiście jaki jest gorący wkładając palec w płomień!
Potem przenieśliśmy się do stołu i zaczęliśmy eksperymenty.
Doświadczenie pierwsze: zapaliłam dwie świeczki, jedną z nich przykryliśmy słoikiem i obserwowaliśmy co się stanie. Po kilku powtórzeniach gdy na zmianę przykrywaliśmy obie świeczki, ustaliliśmy, że aby palił się ogień potrzebne jest powietrze.
Doświadczenie drugie: nasze świeczki przykrywaliśmy dwoma słoikami: dużym i małym. Żeby efekty był bardziej widoczny jeden słoiczek był malutki a drugi bardzo duży. Także to doświadczenie powtarzaliśmy raz za razem i mimo że najważniejsze było, czyja świeczka zgaśnie pierwsza, udało się nam ustalić dlaczego świeczka w mniejszym słoiku gaśnie szybciej.

która świeczka zgaśnie szybciej?
Doświadczenie trzecie: butelka, której nie ma. Ustawiłam zapaloną świeczkę ok. 20 cm. za butelką i stojąc na wprost butelki (świeczka schowana za butelką) dmuchnęłam mocno i ... świeczka zgasła. Głowili się chwilkę nad tym, jak to się stało ;-)
Przygotowałam im też ogniste sekwencje do układania: Dominik miał naśladować wzór a Mikołaj uzupełnić brakujący element. Obaj poradzili sobie bez problemów.

ogniste sekwencje

Oczywiście musiała być ekspresja plastyczna - malowanie sadzą! Do zapalonych świeczek przykładaliśmy spód talerzyka a potem tą sadzą malowaliśmy. To była fajna=brudząca zabawa! No i teraz wiszą u nas prawdziwe dzieła sztuki.

przygotowujemy sadzę
 
dzieła sztuki ;-)

Przy okazji spaliliśmy kartkę papieru i porównywaliśmy popiół i sadzę. Było dotykanie, wąchanie, zdmuchiwanie i ustalanie kolorów. Okazuje się, że nazwy: szary i czarny wciąż się mylą.
No i na zakończenie: muzyka. Wieczorem gdy było ciemno, usiedliśmy sobie na dywanie, na środku postawiliśmy zapalone świece i słuchaliśmy utworu "Rytualny taniec ognia" Manuela De Falla. Następnie włączyłam utwór po raz drugi i chłopcy sami mieli udawać, że są płomieniami. To dopiero ekspresja!

6 komentarzy:

  1. Coś czuję, że moje dzieci byłyby zafascynowane tematem!Super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Magdo, a może jakieś zabawy sylabowe?-bo szukam inspiracji do naszych zabaw:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za miłe komentarze ;-)

    Grażka, już niedługo. Na razie korzystamy z Twoich pomysłów :-)
    pozdrawiam Was serdecznie

    OdpowiedzUsuń